– Bardzo się cieszę z sukcesów Maryny, ale życzę jej jeszcze większych, czyli zbliżania się do podium w Pucharach Świata i ścisłej czołówki w mistrzostwach globu, choćby właśnie w czwartkowym gigancie – podkreśla Tlałka-Długosz. – Prawda, że bardzo długo musieliśmy czekać, by pojawiła się polska dziewczyna w czubie światowym, ale tym bardziej to cieszy. I świadczy, że coś w końcu drgnęło. Oby tylko PZN potrafił wykorzystać sukces, a wtedy może doczekamy się prawdziwej, dużej kadry – dodaje była gwiazda polskiego narciarstwa alpejskiego, która przyznaje, że liczyła, iż w końcu po ponad 30 latach od jej startów, pojawi się w światowej czołówce polska narciarka.
Adam Małysz ponownie NA NARTACH! Ale tego na pewno się nie spodziewasz [ZDJĘCIE]
– W systemie, jaki działał do tej pory, pojawienia się tak zdolnej osoby jak Maryna raz na 20–30 lat można się było spodziewać. Sukces takich rodzynków wynika przede wszystkim ze wsparcia rodziców, a dopiero potem włączenia się związku. My i teraz mamy osiągnięcia w grupach dziecięcych, problem w tym, żeby tego nie zgubić – mówi „SE” Tlałka-Długosz.
Oczekiwana wobec Gąsienicy-Daniel rosną, niektórzy przebąkują nawet o medalu MŚ w gigancie, chociaż do tej pory Polka nie znalazła się przecież jeszcze ani razu na podium Pucharu Świata.
Justyna Kowalczyk patrzyła na nieopisany DRAMAT. Okropne CIERPIENIE, heroizm w czystej postaci
– Dziewczyna potrzebuje fajnego zbiegu okoliczności i odrobiny szczęścia, żeby w czwartek było podium – uważa Tlałka-Długosz. – Wydaje mi się, że na obecnym poziomie Maryny miejsce w szóstce byłoby czymś fantastycznym i jest w zasięgu. Pamiętajmy, że będzie startowała z dość odległym numerem w pierwszym przejeździe, co obniża szanse. Mam nadzieję, że w drugim znowu pokaże światu, że jest w czołówce i doskonały czas uplasuje ją wysoko. Jest silna mentalnie i podbudowana ostatnimi wynikami, mam więc nadzieję na jej wystrzał. Miejsce w szóstce byłoby świetne, a gdyby trafił się medal, będziemy zachwyceni.