Thomas Thurnbichler okazał się stanowczo dobrym następcą Michala Doleżala i polscy skoczkowie pod jego dowództwem byli w stanie wrócić do wielkiej dyspozycji w trakcie sezonu 2022/2023. Okazuje się jednak, że Austriak wcale nie musiał prowadzić polskiej kadrt, o czym świadczą słowa Apoloniusza Tajnera. Były szef PZN przyznał, że rozmowy prowadzone były także z innym, cenionym specjalistą. Prawda wyszła na jaw.
Thomas Thurnbichler mógł nie pracować z Polakami. Były prowadzone rozmowy z innym specjalistą
Okazuje się, że trenerem Polaków wcale nie musiał być Thomas Thurnbichler, a legendarny fiński szkoleniowiec Mika Kojonkoski. Trener miał byc nawet na spotkaniu w Krakowie, ale strony nie doszły ostatecznie do porozozumienia.
- Jednym z kandydatów był chociażby fiński trener Mika Kojonkoski. Przyleciał nawet na rozmowy z nami do Krakowa, ale nie zdecydowaliśmy się go zatrudnić - mówił w niedawnym wywiadzie z magazynem Sportowy24 Apoloniusz Tajner.
Sam Fin, cytowany przez portal "skijumping.pl", twierdzi, że to on jednak podjął decyzję o tym, aby nie pracować z Polakami.
- To ja decydowałem, czy pójdę w to, czy nie. Sam pomysł objęcia przeze mnie polskiej kadry był świetny, ale stwierdziłem, że nie chcę już podróżować przez 220 dni w roku - powiedział szkoleniowiec.