Tomasz Bielecki o Tour de Ski: Justyna Kowalczyk musi wziąć na plecy cały prestiż polskiego narciarstwa, sportu "kameralnego"

2012-01-03 12:50

Apoloniusz Tajner zgodził się na odwołanie z Tour de Ski pozostałych polskich biegaczek i biegaczy. Miejsca zajmowali odległe, a za ich hotele i podróże trzeba było płacić przy niekorzystnym kursie w euro, więc prezes PZN uznał, że nie warto wyrzucać pieniędzy w śnieg. Niech sobie pobiegają w lokalnej imprezie przygranicznej za mniejsze pieniądze.

Nie tak dawno szczerymi łzami zalały się nasze alpejki, którym PZN nie dał pieniędzy na wyjazd do Aspen. Co prawda slalomistki mamy - co tu ukrywać - marne, ale przy takiej taktyce nigdy nie przebiją się nawet do narciarskiej "II ligi".

Nigdzie nie można znaleźć danych dotyczących oficjalnego budżetu PZN. Związek skrzętnie ukrywa, ile udaje mu się wycisnąć z Lotosu, Ekopaku i innych sponsorów, ale krocie to nie są.

>>> Wszystko o Tour de Ski

Tajner z zazdrością może sobie poczytać o Norwegach, którzy na same biegi narciarskie przeznaczyli w tym sezonie kwotę 50 mln koron (czyli ok. 29 mln zł). Ale w tamtym kraju, z PKB na głowę 2,5-krotnie wyższym od naszego, na 5 mln obywateli na nartach biega 4,8 mln, a zawodniczo narciarstwo uprawia prawie 130 tysięcy. U nas wszystkich profesjonalnych narciarzy udało by się z powodzeniem zamknąć w jednym pokoju.

Wystarczy Justyna i paru skoczków. Tylko żeby jej kolano wytrzymało, bo jak nie to całe polskie narciarstwo zmieści się w przedpokoju.

Najnowsze