„Super Express”: - Nie miał pan zwątpienia po kolejnych występach bez miejsca na podium w Pucharze Świata?
- Nie zwątpiłem, bo taki właśnie scenariusz zaplanowałem przed sezonem - zapewnia trener Kołodziejczyk. - Pierwsze starty „z marszu”, jeszcze w okresie ciężkiego treningu. I tylko jeden szczyt formy: w marcu. Nie widziałem możliwości, żeby mieć formę przez cały sezon. Cierpliwość chwilami traciły dziewczyny.
MŚ w biathlonie: 13. miejsce polskiej sztafety. A prowadziła...
Na ostatnim zgrupowaniu przed mistrzostwami nastąpiła tzw. superkompensacja dyspozycji, po której wskoczyły na najwyższy poziom. To był najlepszy nasz występ w historii, bo obok medali mieliśmy jeszcze cztery miejsca w czołowej dziesiątce. Następny sezon może być jeszcze lepszy.
- Ale nie udało się panu zestawienie sztafety z Magdaleną Gwizdoń...
- Poszedłem vabank. Albo medal albo nic. Wystawiłem Magdę, z którą mogliśmy walczyć o medal, gdyby strzelała czysto, jak w mistrzostwach Europy. Mogłem wystawić rezerwową, ale wtedy walczylibyśmy o dalsze lokaty.
- Lokaty poza ósemką pozbawią stypendium kadrowego Monikę Hojnisz...
- A jednak nie, bo piąta lokata w igrzyskach w Soczi pozwala na stypendium przez kolejne dwa lata.
MŚ w biathlonie: Nadchodzi wielka Ziemniakomania [ZDJĘCIA]
- Co zmienił pan w sposobie przygotowań kadry w stosunku do okresu pracy z trenerami z Ukrainy?
- Zmniejszyłem o połowę dawkę obozów wyjazdowych i liczbę treningowych kilometrów. Wszystko robi się po coś. Wprowadziłem typowy trening siłowy dla uzyskania wytrzymałości. Do tego dietetyka. Zawodniczki wyciskają sztangę cieższą niż same ważą, bo mają minimalną tkankę tłuszczową, a maksymalna mięśniową
- Dlaczego akurat Weronika stała się liderką ekipy?
- Po latach treningu wyjątkowo mocno dojrzała do sukcesów. I bardzo mocno rozbudowała siatkę współpracy ze specjalistami, za swoje pieniadze i za związkowe: z psychologiem, fizjologiem, trenerem strzelectwa i innymi. Wszystko najlepiej zgrało się podczas mistrzostw.