Od początku konkursu w Oberstdorfie, nad skocznią padał gęsty śnieg. Początek był istną loterią, gdyż swoje skoki popsuło kilku weteranów. Blisko lądował m.in. Gregor Schlierenzauer, który po skoku ironicznie bił brawo organizatorom, którzy pozwolili kontynuowanie zmagań w takich warunkach. Ponadto konkurs kilka razy przerywano, aby oczyścić z zalegającego śniegu tory najazdowe. Najdalej skoczył Daiki Ito, który osiągnął 138 metrów. Po 35 skoczkach organizatorzy przerwali konkurs i podjęli decyzję o powtórzeniu pierwszej serii. W niej słabo spisali się ci z Polaków, którzy zdąrzyli oddać skoki. Aleksander Zniszczoł i Maciej Kot osiągnęli po 112 metrów i odpali z rywalizacji. Taki sam scenariusz powtórzył się w powtórzonej serii. Zniszczoł osiągnął 98 metrów, Kot - 115, a Żyła - 112. Honor Polski ratował Kamil Stoch, który wylądował na 127 metrze i mimo przegranej rywalizacji z Andreasem Koflerem (131 metrów) znalazł się na 6. miejscu, był najlepszy spośród pokonanych i awansował do drugiej serii.
Przeczytaj koniecznie: Turniej Czterech Skoczni: Kamil Stoch chce być w najlepszej szóstce
W finałowej serii powiało grozą, gdy skaczący jako 20 Tom Hilde upadł po lądowaniu. Norwega zniesiono na noszach, jednak nic groźnego na szczęście mu się nie stało. Wówczas na prowadzeniu był Andres Bardal, który osiągnął 131,5 metra. Wówczas też warunki na skoczni zaczęły się psuć - ponownie padał śnieg i wiał silny wiatr. Niestety, w takich warunkach przyszło skakać Stochowi, który wylądował zaledwie na 107 metrze i spadł na 18. pozycję. Tuż po Polaku świetnie zaprezentował się Thomas Morgenstern, który osiągnął 128,5 metra i objął prowadzenie. Potem daleko skakał też Severing Freund (127 metrów), ale wszystkich przeskoczył Gregor Schlierenzauer, który przy idealnych warunkach skoczył 137,5 metra. Po nim skakał już tylko Kofler, który doleciał na 133,5 metra i zajął drugą pozycję. Podium więc przypadło Austriakom - Schlierenzauerowi, Koflerowi i Morgnsternowi. Stoch był ostatecznie 23.