Turniej Czterech Skoczni, to obok igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata najważniejsze wydarzenie w skokach narciarskich. Tydzień zmagań, cztery skocznie, jeden zwycięzca. Kibice z wypiekami na twarzach czekają na rywalizacje w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofschofen.
Oryginalności tej imprezy nie byłoby bez wyjątkowych przepisów, które urozmaicają cały turniej. Najważniejszą różnicą, w porównaniu z klasyfikacją generalną Pucharu Świata jest to, że zwycięzcą TCS zostaje skoczek z najwyższą sumą not, ze wszystkich czterech konkursów. Dlatego każde lądowanie, każdy metr, czy najmniejszy błąd są tu bardzo ważne.
Zmieniony jest również przebieg konkursu. Z kwalifikacji, tradycyjnie, wyłonionych jest 50 najlepszych zawodników. W pierwszej serii łączeni są oni w pary. Zawodnik, który był w kwalifikacjach pierwszy, rywalizuje z ostatnim skoczkiem, drugi z przedostatnim itd. W ten sposób tworzy się 25 par, z których awans do rundy finałowej zyskuje ten z lepszym wynikiem.
Jak łatwo policzyć, pozostaje pięć wolnych miejsc w drugiej serii. Dostają się do niej tak zwani "lucky losers", a więc szczęśliwi przegrani. Równolegle z główną klasyfikacją, tworzy się zestawienie zawodników, którzy przegrali pojedynek. Pięciu z najlepszymi wynikami ma prawo wystąpić w rundzie finałowej. Cały system znamy pod nazwą zasady "KO".