Piotr Żyła rozpoczął sezon nieco później od najbardziej znanych kolegów z reprezentacji Polski. Po trudnym lecie, w którym przede wszystkim skupił się na wyleczeniu kontuzji kolana, Thomas Thurnbichler dał mu więcej czasu i powołał go dopiero na Puchar Świata w Wiśle. W nim 37-latek błysnął w kwalifikacjach, w których zajął 7. miejsce, ale w konkursach nie było już tak dobrze. Był w nich dopiero 35. i 26., przez co nie zmieścił się w pięcioosobowym składzie na kolejne zawody w Titisee-Neustadt. Zamiast na PŚ, pierwszy raz od ponad 8 lat udał się na zawody Pucharu Kontynentalnego do fińskiej Ruki. Podczas nich potwierdziło się to, o czym było głośno już w Wiśle.
Wielki cios dla Piotra Żyły. Nie mógł się tego spodziewać
Najbardziej wnikliwi obserwatorzy już podczas startu Żyły na skoczni im. Adama Małysza zauważyli, że jego kask był pusty. Przez wiele lat było to miejsce zarezerwowane dla głównego sponsora skoczka - Grupy Azoty. Problemy finansowe koncernu, przez które ten wycofał się wcześniej ze sponsorowania m.in. ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Chemika Police czy Motoru Lublin, sprawiły że skończył się też sponsoring skoków narciarskich. Grupa Azoty wspierała finansowo tę dyscyplinę w Polsce od 2012 r., a Żyła był jej głównym zawodnikiem. "Przegląd Sportowy Onet" ustalił jednak, że umowa wygasła w czerwcu i nie została przedłużona. Co najbardziej szokujące, 37-latek od tamtej pory nie znalazł nowego sponsora!
Prawda o problemie Żyły aż w oczy kole
Środki z reklamy na kasku w 100 procentach trafiają do zawodnika, a w ostatnich latach sporo mówiło się o problemach polskich skoczków ze znalezieniem takiego sponsora, ale przede wszystkim na zapleczu. Teraz taki kłopot ma jednak aktualny mistrz świata ze skoczni normalnej i jeden z najlepszych polskich skoczków w historii, którego wartość marketingowa jest ogromna. To niepokojący sygnał dla całej dyscypliny. W tym kontekście szybki powrót Żyły do Pucharu Świata nabiera jeszcze większego znaczenia. Nie da się ukryć, że to tam jest największa ekspozycja dla sponsorów, a dobre wyniki z pewnością ułatwiają i przyspieszają negocjacje z potencjalnymi partnerami. 37-latek już w Engelbergu będzie mógł udowodnić, że jego forma od Wisły poszła w górę, a 4. miejsce w jednym z konkursów Pucharu Kontynentalnego można przełożyć na solidny występ w elicie.
ZOBACZ TAKŻE: Thomas Thurnbichler nie miał wyjścia. Ogłosił to wszem wobec, decyzja już zapadła