W mistrzostwach Polski triumfowały zawodniczki Curling Team Łódź. Te same opublikowały później w Internecie zdjęcia i filmik z hali FSO na warszawskim Żeraniu, gdzie odbywała się impreza. Skandaliczne warunki sprawiły, że triumfatorki nie wytrzymały i postanowiły nagłośnić sprawę. Później rozmawialiśmy z Adelą Walczak ze zwycięskiej ekipy, która przyznała, że sporym postępem był... dostęp do bieżącej wody.
Kontaktowaliśmy się także z Ministerstwem Sportu. W odpowiedzi przedstawiono nam działania, mające uzdrowić sytuację w rodzimym curlingu. PZC ma cofniętą dotację z resortu, musi także zwrócić niewłaściwie wydatkowane środki z przeszłości. Złożono także wniosek o ustanowienie kuratora w organizacji.
Minęło kilkanaście dni i wybuchła kolejna afera. Tym razem Curling Team Łódź przedstawił pismo, mające pochodzić od wiceprezesa związku, pana Mirosława Wodzyńskiego. "Dzień dobry, Zarząd PZC na podstawie wniosku Dyrektora Sportowego powołał drużynę w składzie Marta Szeliga-Frynia, Adela Walczak, Zuzanna Rybicka, Maria Stefańska, Barbara Karwat do reprezentacji Polski na ME gr C w Taarnby/Dania. PZC nie przewiduje żadnego dofinansowania startu reprezentacji w tych zawodach" - napisano.
pic.twitter.com/erwmNvc5N4
— Curling Team Łódź (@curlingteamlodz) 14 marca 2018
PZC nie zapłaci więc za start reprezentantek, ale stawia spore wymagania. "Zawodniczki są zobowiązane do zakupu polisy KL i NNW oraz proporczyków PZC. Zadaniem wynikowym reprezentacji jest zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc i awans do grupy B" - czytamy dalej. Jak później napisały reprezentantki, nawet hotel muszą same sobie zarezerwować. Wraz z nimi nie pojedzie nawet... trener.
Nie, musimy sobie same zarezerwować i opłacić. Od Związku i od Państwa nie dostaniemy na ten wyjazd nic oprócz oczekiwań zdobycia lub . Nawet trenera z nami nie będzie
— Curling Team Łódź (@curlingteamlodz) 14 marca 2018
Sprawdź też: Tragiczna sytuacja polskiego curlingu. Szantaże i radość z bieżącej wody