Po krótkiej przerwie zawodnicy wrócili na skocznie narciarskie! W Planicy o punkty do klasyfikacji Pucharu Świata rywalizowała ścisła światowa czołówka. Niestety, rywalizację przyćmił potworny wypadek, do którego doszło podczas serii próbnej do czwartkowego konkursu. Daniel Andre Tande upadł z wielką prędkością na zeskok i momentalnie stracił przytomność. Wszyscy byli przerażeni, ale momentalnie popędzono mu z pomocą, prawdopodobnie ratując mu życie.
Podopiecznego Horngachera zmroził totalny szok! To groziło wycofaniem się z zawodów
W piątek, dzień po wypadku pojawiły się kolejne informacje o tragicznych wydarzeniach. W programie "Raport z Planicy" transmitowanym na żywo za pośrednictwem platformy YouTube na kanale TVP Sport Filip Czyszanowski przekazał zaskakujące wieści. Potwierdził, że niewiele brakowało, a na skoczni mogło dojść do ogromnej tragedii.
- To nie są słowa na wyrost - trwała walka o życie przez moment, co potwierdził dyrektor norweskich skoków. Tande był intubowany, widać było reanimację i przez moment Daniel był po drugiej stronie - mówił wstrząśnięty dziennikarz sportowej redakcji Telewizji Polskiej. Na całe szczęście, Norweg został bezpiecznie przetransportowany do szpitala w Lublanie.
Jego stan obecnie jest stabilny, choć zawodnik został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. - Dziękuję Bogu, że tego nie widziałem. Nie byłbym w stanie oddać swojego skoku gdyby było inaczej. Kiedy usłyszałem o całej sytuacji to byłem w szoku. Danielowi życzę jak najlepiej - wyznał na łamach "Bilda" Markus Eisenbichler.