Sytuacja reprezentacji Polski w skokach narciarskich jest zdecydowanie lepsza niż miało to miejsce na początku sezonu. Podczas Turnieju Czterech Skoczni biało-czerwoni zaczęli regularnie punktować w Pucharze Świata i jest nadzieja, że w kolejnych konkursach ich forma będzie jedynie rosła. Poprawę odnotować trzeba zwłaszcza u Kamila Stocha, który nawet w kwalifikacjach miewał problemy, a teraz prezentuje solidną i równą dyspozycję. Sam zdaje sobie jednak sprawę, że do idealnego poziomu jeszcze sporo brakuje.
Adam Małysz nie mógł powstrzymać łez. Te słowa poruszyły go do głębi, wszystko wyznał przed kamerą
Stoch szczerze o swojej formie
W rozmowie ze skijumping.pl stwierdził, że pojawiły się w jego skokach błędy podczas zawodów w Bischofshofen i porównał swoją rolę do roli... krzaczka. - W Bischofshofen było albo za wcześnie, albo za późno. Szkoda, bo wydawało się, że historia się trochę lepiej zakończy, ale nie każda się kończy happy endem. To była rola takiego krzaczka. Jest, nikomu nie wadzi, ale nie gra też jakiejś głównej roli - przyznał Stoch.
Trzykrotny mistrz olimpijski nie ukrywał, że jest na siebie zły za ostatni konkurs. - W ostatnim konkursie trochę się na sobie zawiodłem. Zwłaszcza tym ostatnim skokiem, bo wszystko szło dobrze do tej pory. Wszystko się zazębiało, krok po kroku szedłem do przodu. A tym ostatnim skokiem podciąłem sobie cały ten domek z kart. Może nie wszystko się zawaliło, bo nie chcę takich tragicznych teorii, ale jestem zły. Mam prawo być po prostu na siebie zły i jestem - powiedział polski skoczek.