Przed czternastoma laty Małysz zajął w Willingen siódme miejsce i winą za taki stan rzeczy obarczyła Mirana Tepesa. Ówczesny wicedyrektor Pucharu Świata trzymał Polaka na belce w pierwszej serii niespełna 45 sekund. Gdy wiatr był dobry, nie zdecydował się na zapalenie zielonego światła. Uczynił to dopiero wtedy, gdy warunki nie były już tak korzystne.
- Zrobili mnie w konia. To nie fair - powiedział Małysz. - To, co zrobił Tepes, nie powinno mieć miejsca - dodał Hannu Lepistoe, trener reprezentacji Polski.
Pod Wielką Krokwią może być BARDZO GORĄCO. Te słowa Małysza nie pozostawiają złudzeń
Dzień później "Super Express" dotarł do Tepesa i z nim porozmawiał. Słoweniec nie miał jednak sobie nic do zarzucenia.
- Niech lepiej Adam ochłonie. Na gorąco ludzie różne rzeczy wygadują, ale myślę, że za tydzień będzie już miał inną opinię w tej sprawie. Jestem pewien, że zachowałem się tak jak trzeba - powiedział nam Tepes.
Straszna wizja roztacza się u Kamila Stocha. Dojdzie do skandalu, wszystko przez jedno zdanie
Wicedyrektor PŚ tłumaczył również, że grafika odnośnie wiatru, którą widać na ekranach TV często nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Jego zdaniem grafika prezentuje wyłącznie średnią siłę wiatru, a on ma do dyspozycji znacznie więcej danych.
- Gdybym go puścił, to mielibyśmy dwa wyjścia: albo skoczyłby daleko, albo stałaby mu się krzywda - dodał Tepes.