- To jednak nie znaczy, że nie będę wygrywał - mówi z uśmiechem Kamil Stoch (25 l.). - Ostatnie dwa lata nauczyły mnie jednak cierpliwości. Wiem już, że jeśli będę starał się zrobić coś na siłę i chciał zadowolić wszystkich, zamiast skoncentrować się na tym co do mnie należy, to nie zadowolę nikogo.
"Super Express": - Coś takiego chyba przydarzyło ci się latem, gdy w Zakopanem przegraliście konkurs drużynowy w Grand Prix.
- Niepotrzebnie dałem się wtedy wciągnąć w wir emocji i poczucia odpowiedzialności jako lider grupy. A powinienem był się skupić na tym, co mam do wykonania. Ale wyciągam wnioski i staram się nie popełniać takich błędów. Jestem bardziej doświadczony i spokojniejszy, mam większy dystansu do tego, co robię.
- Chyba pomaga ci w tym żona...
- Ewa zawsze powtarza, że będzie ze mną, kiedy tylko będę potrzebował, w dobrych i złych chwilach. Dla mnie takie wsparcie jest najważniejsze.
- W ten weekend na Wielkiej Krokwi będziesz miał także wsparcie tysięcy kibiców...
- Wielka Krokiew to skocznia, na której się wychowałem. Publiczność jest tu wspaniała. Piłkarze mówią, że kibice są dwunastym zawodnikiem drużyny. A tutaj kibice i oprawa imprezy czynią widowisko niesamowitym i jeżeli umie się wykorzystać tę energię, to skacze się znakomicie.
- Kto jest faworytem w zakopiańskich konkursach?
- Nie ma takiego, poziom się wyrównał. Każdy z czołowej dziesiątki może wygrać.
- W tym gronie, spośród Polaków, jesteś tylko ty. Dlatego ostatnio trenera Kruczka i kadrę skrytykował Wojciech Fortuna...
- Nie byłoby rozsądne, gdybym wdawał się w dyskusję z panem Fortuną, jedynym polskim mistrzem olimpijskim w skokach. Powiem więc tylko, że jesteśmy młodą drużyną, która wciąż się uczy, i że przed nami jest jeszcze wiele pięknych chwil.
Nie przegap!
Puchar Świata w Zakopanem
Dziś, TVP1, 16.20 i Eurosport 16.30