Andreas Stjernen to utytułowany norweski skoczek narciarski. Największe sukcesy notował w rywalizacji drużynowej. Podczas zeszłorocznych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu wraz z kolegami nie mieli sobie równych. Oprócz tego w drużynówce świętował mistrzostwo świata w lotach (2018 rok) oraz wicemistrzostwo świata (2017 rok). Największym indywidualnym sukcesem tego zawodnika pozostaje zdobycie małej Kryształowej Kuli w sezonie 2017/18. Ostatnio nie wiodło mu się tak dobrze, a podczas niedawnego weekendu z Pucharem Świata w Lahti kibice byli świadkami fatalnego upadku Norwega.
Doszło do niego podczas serii próbnej. Andreas Stjernen dostał mocny podmuch wiatru i obrócił się w locie. Boleśnie runął na zeskok, ale nie przeszkodziło to w jego występie w zawodach drużynowych. W nich jednak niestety zawiódł. Przez jego krótki skok (83 metry) Norwegowie nie weszli nawet do drugiej serii. Udał się na badania, które wykazały mocne stłuczenie.
Mimo, że nie doszło do poważniejszej kontuzji, to Stjernen wciąż nie czuje się dobrze i rozważa nawet zakończenie kariery. Opowiedział o tym portalowi tv2.no. - Nie mam wprawdzie żadnych złamań po upadku w Lahti, ale wciąż odczuwam skutki tego upadku. Mam już 30 lat i mój organizm wolniej się regeneruje, boli mnie całe ciało, każdy mięsień. Czuję, że zaczynam być już stary. Nawet jeśli w Seefeld [na mistrzostwach świata] stanę na podium, to może być to moja ostatnia wielka impreza, gdzie wystartuję w roli skoczka - stwierdził skoczek, który już rok temu rozważał rozbrat ze sportem.
Polecany artykuł: