Premiera serialu o życiu Karoliny Woźniackiej i jej męża Davida Lee już w poniedziałek 21 marca na platformie Viaplay. W kolejnych odcinkach widzowie będą mogli zobaczyć m.in., jak wyglądały narodziny córki słynnej tenisistki i koszykarza.
"Super Express": Łatwo było wam podjąć decyzję o udziale w tym projekcie? W serialu widzowie będą mogli śledzić m.in. narodziny waszej córki oraz inne ważne i intymne momenty w waszym życiu...
Karolina Woźniacka: – Dużo na ten temat rozmawialiśmy, zastanawiając się, czy na pewno chcemy to zrobić. Zespół, z którym mieliśmy współpracować przy tym serialu, poznaliśmy, realizując inne projekty. Mieliśmy do niego pełne zaufanie i to miało duże znaczenie. Dzielenie się osobistą historią jest zawsze trochę stresujące, ale bycie częścią tego serialu dało nam możliwość spojrzenia wstecz na nasze kariery i podzielenia się najbardziej fantastyczną historią w naszym życiu.
- Co było dla was najtrudniejsze przy kręceniu serialu?
- Myślę, że najtrudniejsze było znalezienie odpowiedniego balansu w scenach z naszą córką Olivią. Chcieliśmy ją chronić i mieć pewność, że jest szczęśliwa. Dzięki ludziom, z którymi pracowaliśmy przy tym dokumencie, nie było z tym problemów.
– W serialu wystąpiła Agnieszka Radwańska. Wciąż jesteście bardzo blisko? Jako dwie młode matki macie pewnie jeszcze więcej wspólnych tematów...
– Oczywiście, że tak! Uwielbiam Agę, zawsze była dla mnie wspaniałą przyjaciółką. Czasami ze starymi przyjaciółmi jest tak, że bywasz zajęty innymi sprawami i nie rozmawiasz z daną osobą przez miesiąc, ale potem musisz ten czas szybko nadrobić i tak jest w tym przypadku. Z Agnieszką zawsze byłyśmy blisko i cieszę się, że jest teraz szczęśliwa jako żona i matka pięknego dziecka. Myślę, że to przyjaźń na całe życie.
– Czy pani córka Olivia i synek Agnieszki Jakub spotkali się już?
– Jeszcze nie, w tych czasach to naprawdę trudne. Ale mam nadzieję, że wkrótce, kiedy świat zacznie wracać do normalności, nasze dzieci wreszcie się poznają.
– Pod koniec tenisowej kariery otwarcie opowiadała pani o zmaganiach z reumatoidalnym zapaleniem stawów. Jak teraz wygląda pani walka z tą nieuleczalną chorobą?
– Myślę, że dla mnie najważniejsze było, by jak najlepiej poznać swoje ciało i dowiedzieć się jak najwięcej o tej chorobie. Im więcej wiem, tym lepiej sobie ze wszystkim radzę, ale oczywiście są lepsze dni i te dużo gorsze. Teraz już wiem lepiej, co pomaga mi utrzymywać mój organizm w stabilnym stanie, a co w moim przypadku nie działa. Prowadzę swoją kampanię, w czasie której dzielimy się doświadczeniami z innymi osobami, które zmagają się z tą chorobą. Jestem bardzo dumna z tej akcji. Pomogła mnie i – mam nadzieję – również wielu innym ludziom.
– Iga Świątek od początku sezonu pokazuje, że może odnosić wielkie sukcesy również na kortach twardych. Jak pani ocenia tempo, w którym się rozwija?
– Iga to wciąż jeszcze bardzo młoda zawodniczka, a już zdążyła osiągnąć tak wiele. Widać, że tenis sprawia jej wielką frajdę, i powinna wciąż cieszyć się grą i patrzeć na swoją karierę jak na proces. Oczywiście po dobrych dniach przyjdą również te gorsze, ale to normalne. Widać, że Iga dużo analizuje i doskonale wie, jakie są jej mocne strony i w jakim kierunku powinna się dalej rozwijać. Myślę, że przed nią wspaniała kariera i że osiągnie jeszcze dużo wielkich rzeczy.
– Jej trenerem został niedawno Tomasz Wiktorowski, były szkoleniowiec Agnieszki Radwańskiej. Co jeszcze może zmienić w tenisie Igi?
– Tomek przez długie lata był trenerem bardzo ciężko pracującej tenisistki i duża w tym jego zasługa, że potrafił skłonić Agę do tak ekstremalnego wysiłku. Obserwowałam to i wiem, jak duży miał wkład w sukcesy Agnieszki. Atutem Tomka jest oczywiście ogromne doświadczenie, które zdobył, pracując z Agą. Myślę, że może sprawić, że Iga będzie jeszcze bardziej regularną tenisistką. Widać już pierwsze efekty tej współpracy, Iga gra ostatnio naprawdę znakomicie i myślę, że kolejne sukcesy przyjdą wkrótce.