"Super Express": - Na początek sezonu Jurek przegrał już w I rundzie turnieju w Auckland z dużo niżej notowanym Amerykaninem Bakerem. Są powody do niepokoju?
Jerzy Janowicz senior: - Każda porażka to powód do zmartwienia, ale to niepowodzenie było wkalkulowane. Jurek jechał tam po ciężkich treningach na siłowni, gdzie ładował akumulatory na cały długi sezon. Dlatego wiedzieliśmy, że nie będzie miał jeszcze tego tenisowego czucia i precyzji. Teraz jest z nim tak jak z piłkarzami, którzy wracają z ciężkiego zgrupowania, mają ciężkie nogi i brakuje im świeżości. Nie jest w optymalnej formie.
- Zatem czego można się po nim spodziewać w Australian Open?
- Marzeniem jest awans do III rundy, ale jeśli awansuje do II, też będziemy się cieszyć.
- Na początku sezonu nie broni prawie żadnych punktów wywalczonych przed rokiem. Jest okazja, żeby awansować w rankingu...
- To prawda. Powiem szczerze, że mam swoje wyliczenia i wymarzyłem sobie, żeby na koniec kwietnia Jurek był już pod koniec pierwszej "20". Po Australian Open zagra w kilku dużych turniejach - w Dubaju, Indian Wells, Miami... Tam powinien być już w wysokiej formie i zdobywać dużo punktów.
- Na koniec kwietnia pierwsza "20". A na koniec sezonu?
- Może pierwsza "10"? Byłoby super, ale nie dmuchajmy balonu. Jak utrzyma pozycję, którą teraz ma, to też będzie dobrze. Jest młody, ma dużo czasu. Modlimy się tylko, żeby kontuzji nie złapał. Bo jak będzie zdrowy, to prędzej czy później zawojuje tenisowy świat. Ma to w rękach i nogach.