Czechy i Gruzja przegrały swoje pierwsze mecze w mistrzostwach, więc dzisiejsze spotkanie, zgodnie z polską nomenklaturą piłkarską, było "meczem o wszystko" dla obu drużyn. Bardziej zmotywowani wydawali się być Czesi, którzy od początku przeważali. W 23. min. Adam Hlozek skierował piłkę do siatki, ale po sprawdzeniu przez VAR okazało się , że chwilę wcześniej dotknął ją ręką. Najwięcej działo się przed przerwą. Najpierw po rzucie wolnym w doskonałej sytuacji znalazł się Gruzin Guram Kashia, ale jego strzał z bliska obronił Robert Stanek. Tyle, że chwilę wcześniej piłka trafiła w rękę obrońcy Robina Hranaca. VAR znów był sprzymierzeńcem Gruzinów, a karnego wykorzystał Georges Mikautadze.
Po wznowieniu gry od środka Czesi przeprowadzili znakomitą akcję, ale dobry strzał Patricka Schicka jeszcze lepiej obronił bramkarz Mamardaszwili. Napastnik Bayeru Leverkusen więcej szczęścia miał w 59.min, gdy po odbiciu piłki od słupka po strzale jednego z kolegów, wepchnął ją klatką piersiową do siatki. Osiem minut później najlepsza czeska strzelba musiała opuścić boisko z powodu urazu. Mimo braku najlepszego napastnika Czesi ruszyli do szturmu, jednak na przeszkodzie stał Mamardaszwili, bramkarz Valencii. W ostatniej akcji piłkę meczową miał Saba Łobżanidze, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem, strzelając nad poprzeczką. Remis nie zadowolił żadnej z drużyn, bo mają po jednym punkcie po dwóch meczach. O być albo nie być w turnieju powalczą w ostatniej kolejce spotkań. Czechy zagrają z Turcją, a Gruzja z Portugalią.