Bajeczny ślub Novaka Djokovica na Świętym Stefanie

2014-07-12 7:00

Nawet piłkarskie mistrzostwa świata przegrywają ze ślubem Jeleny Ristić (28 l.) i Novaka Djokovicia (27 l.). W okolice urokliwej adriatyckiej wysepki Święty Stefan w Czarnogórze zjechały się setki paparazzich. Upolowanie obiektywem młodej pary nie było proste, wydarzenie było strzeżone, jakby miał się spotkać Obama z Putinem.

Z maleńkich łódek i od strony zalesionych wzgórz nowoczesne obiektywy wymierzone były na luksusową wyspę, która jest wielkim hotelem dla krezusów. Wybrałem się w to piękne miejsce, aby porozmawiać z okolicznymi mieszkańcami. W ich opowiadaniach Djoković jawi się jako swój chłopak, miły i bezpośredni. Bez gwiazdorskich kaprysów ŕ la Jerzy Janowicz. Sporo nieproszonych gości weselnych zjechało z Serbii, gdzie Novak jest żywą legendą. Nie tylko za sprawą wielkich sukcesów na korcie. Także dzięki akcjom charytatywnym i otwartym upominaniu się o prawa własnego narodu. Zawinili serbscy politycy i generałowie, a pokarano zwykłych ludzi. Amerykańskie naloty na Belgrad, niszczenie obiektów cywilnych nie miały militarnego uzasadnienia. Djoković nie boi się szczerze o tym mówić.

Zobacz również: Jerzy Janowicz nie straci tego sezonu. Znamy wyniki badań

Tajemnice listy gości

Kochany jest też w Czarnogórze, a to za sprawą dziadka. Senior rodu pochodził z górskiej wioski w okolicach Niksica, a Serbem Djoko stał się za sprawą ojca, który wyjechał do Belgradu za chlebem. Wtedy był to wyjazd jak z podlaskiej wioski do Warszawy, dziś to odrębne państwa.

Lista weselnych gości trzymana była w tajemnicy, nawet miejscowe bulwarówki nie podawały nazwisk w obawie przed wpadką. Mieszkańcy Petrovaca - bo na Świętym Stefanie nikt nie mieszka poza obsługą hotelu - twierdzili, że Nadal i Federer przyjechali na pewno, a w drodze były siostry Williams. Kioskarka w porcie zaklinała się, że widziała Leonardo di Caprio.

Piłkarski przekręt

Letnie życie na czarnogórskim wybrzeżu toczy się normalnie. Niejako przy okazji miejscowe drużyny piłkarskie grają eliminacje do europejskich pucharów. Zawodnik czołowego klubu zarabia tysiąc euro, a gra lepiej niż kasujący 5 razy tyle przeciętniak w Ekstraklasie. Jest też czarna strona futbolu w Czarnogórze. Oszustwa bukmacherskie. Podobno właściciel klubu kazał piłkarzom przegrać 0-5 w pucharowym meczu. Bramkarz rzucał się, gdy piłka była w siatce, polały się sztuczne łzy. Na szczęście nie obchodziło to młodej pary.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze