Jeśli dziś pokona 12. w rankingu Chinkę, dostanie czek na 125 tysięcy funtów (190 tys. dolarów, ponad 630 tys. zł) i przekroczy magiczną barierę 4 milionów dolarów zarobionych w karierze na korcie.
- Pieniądze są tak naprawdę najmniej ważne - mówi jednak "Super Expressowi" Isia. - Na Wimbledonie bronię punktów za ćwierćfinał z ubiegłego roku, muszę dziś wygrać, żeby nie spaść w rankingu. Zresztą mój cel to nie tylko obrona miejsca, ale także awans. Pieniądze są... przy okazji - zapewnia.
Chinka Na Li to bardzo groźna rywalka, jednak Agnieszka potrafi z nią grać. Rok temu w 3. rundzie Wimbledonu Polka wygrała 6:4, 7:5.
W tegorocznym turnieju Agnieszka radzi sobie znakomicie. W trzech meczach nie tylko nie przegrała seta (6:3, 6:3 z Melindą Czink, 6:2, 6:0 z Albertą Brianti i 6:3, 6:1 z Sarą Errani), ale także ani razu nie dała się przełamać. Co więcej, dokonała tego jako jedyna zawodniczka w całym turnieju!
- To raczej osiągnięcie w stylu męskiego tenisa - uśmiecha się Isia, choć wśród mężczyzn na Wimbledonie do trzeciej rundy bez straty serwisu awansował tylko Robin Soderling. Podania, a także sety tracili nawet Roger Federer i Rafael Nadal!