Majchrowicz na cel wakacji obrał niezwykle malowniczą Republikę Vanuatu, czyli państwo w Oceanii położone na 83 wyspach Nowych Hebrydów. To raj na ziemi, który niestety w ostatnich dniach zamienił się w piekło. I to dosłownie. Powód? Od wtorku dochodzi tam do regularnych trzęsień ziemi, a rekordowy wstrząs osiągnął poziom aż 7,4 w skali Richtera.
Zniszczeniu uległo wiele obiektów, ucierpiał także pas startowy tamtejszego lotniska. W efekcie turyści nie mają jak wrócić do swoich domów.
Filip Majchrowicz z Górnika Zabrze utknął w Republice Vanuatu
"Początkowo Filip miał ograniczony dostęp do wody, prądu czy Internetu. Teraz sytuacja powoli się poprawia, ale w dalszym ciągu zdarza się, że np. o 5 rano zmuszony jest wybiec z hotelu z uwagi na kolejny wstrząs.W tym momencie najważniejsze dla Filipa jest przedostanie się z Vanuatu do Australii. Problem polega na tym, że - jak mi przekazał - aktualnie organizowane są loty ewakuacyjne tylko dla Australijczyków i mieszkańców państw Oceanii, natomiast Europejczycy (w tym także Filip) muszą czekać na wznowienie lotów komercyjnych" - napisał Mateusz Antczak, rzecznik prasowy Górnika, na platformie "X".
Regularne trzęsienia ziemi w Republice Vanuatu
Na krótką relację z Vanuatu zdecydował się także sam piłkarz. "Wszystko wraca do normalności, biorą Australijczyków, a Europejczycy mają siedzieć na du***. Ambasady UE długi czas nie miały kontaktu z Australią i dopiero na jutro (20 grudnia) na 13.00 naszego czasu będą spotkania, mimo że inne kraje takie jak Nowa Zelandia wywożą swoich obywateli" - napisał Majchrowicz na Instagramie.
Mamy nadzieję, że wkrótce sytuacja się uspokoi i bramkarz Górnika bezpiecznie wróci do kraju. Trzymamy kciuki!