Iga Świątek pierwszy mecz w turnieju olimpijskim w Paryżu (6:2, 7:5 z Iriną-Camelią Begu) zagrała pod dachem, bo w stolicy Francji lał deszcz. A w takich ciężkich, parnych, halowych warunkach Królowa Mączki traci dużo ze swoich atutów. Na szczęście pogoda teraz była już dużo lepsza. Z Diane Parry liderka rankingu WTA walczyła już w zupełnie innych warunkach. Było gorąco i sucho, a wtedy piłki po morderczych topspinowych rotacjach naszej gwiazdy nabierają niesamowitego przyśpieszenia, odbijając się wysokim kozłem.
Francuzka przekonała się o tym boleśnie. Iga Świątek konsekwentnie atakowała jej jednoręczny bekhend, dyktując szybkie tempo. Faworytka gospodarzy pod tą presją pękała łatwo, popełniając w końcu błędy albo odsłaniała bardzo forhendową stronę. Wtedy Polka posyłała tam pewne uderzenia kończące. Czterokrotna mistrzyni Roland Garros w pierwszym secie łatwo wygrywała kolejne gemy i szybko zbudowała przewagę 5:0. Mogła tą partię wygrać do zera, ale Parry obroniła piłki setowe, a kiedy udało jej się wreszcie urwać gema, francuska publiczność wiwatowała długo, jakby wygrała całe spotkanie.
Iga Świątek jest w Paryżu bardzo popularna, ale teraz wiadomo było, że na wypełnionym stadionie Philippe-Chatrier będzie miała przeciwko sobie nie tylko Diane Parry, ale też znaną z żywiołowego - i często mało eleganckiego - dopingu francuską publiczność. Polskich kibiców też było dużo, ale oczywiście dużo mniej niż hałaśliwych gospodarzy. To jednak nie wybiło polskiej dominatorki z uderzenia. Już na początku drugiego seta szybko przełamała serwis rywalki. Potem konsekwentnie realizowała swoją taktykę, budując przewagę. Świetnie serwowała. Mecz wygrała 6:1, 6:1.
Iga Świątek jest już w 3. rundzie i kolejny mecz zagra już we wtorek. Jej rywalką będzie Chinka Xiyu Wang albo Rosjanka Diana Schnaider.