Właściciel Euro Holdingu startuje w sobotnich wyborach i jeśli wygra, deklaruje finansowanie działalności PZT ze środków własnych w wysokości minimum 1 mln zł rocznie.
"Super Express": - Po co zaczyna pan karierę sportowego działacza?
Krzysztof Suski: - W biznesie czuję się spełniony. Sprawy poukładałem tak, że prowadzone przez zdolnych prezesów i menedżerów firmy dobrze funkcjonują (nieruchomości, energetyka i telekomunikacja - red.). Chciałbym teraz zrobić coś więcej, podzielić się owocami pracy i biznesowym doświadczeniem. Tenis to nie tylko piękna gra. Warto nań spojrzeć szerzej, na jego rozległe związki z kulturą, na walory społeczne i wychowawcze. Chociaż mądrze wydawane pieniądze też są ważne.
- W co zamierza pan zainwestować te pieniądze?
- W organizację czterech regionalnych ośrodków szkoleniowych. Zakupimy sprzęt, rozwiniemy szkolenie najmłodszych w ramach programu Tenis 10. Ufundujemy stypendia dla najzdolniejszych zawodników i zawodniczek, już od 12-letnich skrzatów. W polskim tenisie wreszcie coś zaczęło się dziać, i to bardzo dynamicznie. Najpierw debel - Matkowski i Fyrstenberg. Potem Agnieszka Radwańska. I wreszcie turbodopalanie, czyli Jurek Janowicz. Trzeba wykorzystać ten ogromny kapitał, zwiększyć obecność tenisa w mediach. To już nie zabawa dla wąskich elit, lecz dyscyplina o skali masowej. Tenis może stać się jedną z lokomotyw polskiego sportu.
- Wielu biznesmenów próbowało przenieść osiągnięty sukces na arenę sportu. Wielu poległo...
- To trudne, ale mam solidne podstawy i doświadczenie. Zawsze uprawiałem sport - karate, koszykówkę, biegi na 400 metrów, pływanie, narty. No i tenis. Dlatego znam i rozumiem sport. Zapewnię mu zdrowe fundamenty finansowe, dobrą organizację i zarządzanie. Trzeba mieć nie tylko pasję, ale i cierpliwość.