- To na pewno spektakularny sukces. Czuję dumę i satysfakcję, nie da się tego opisać - powiedział po przylocie Łukasz Kubot, który na pytanie, czy miał siłę świetować sukces po trwającym blisko pięć godzin dramatycznym finale Wimbledonu, odparł z uśmiechem. - Świętowanie trwało dłużej niż finał. A taką wisienką na torcie była Kolacja Mistrzów. Wymieniłem w czasie tej uroczystości uścisk dłoni z Rogerem Federerem i tych pięknych momentów na pewno nie zapomnę do końca życia.
Przed Kubotem i Melo seria turniejów na twardych kortach w Ameryce Północnej, w tym oczywiście US Open.
- Marzenia się spełniają. Przepraszam wszystkich, którym nie odpisałem na wiadomości z gratulacjami, ale było ich ponad 500. Teraz będę miał wreszcie czas, żeby cieszyć się i świętować z najbliższymi. Dziękuje wszystkim za wiarę i doping do końca. Pewnie dzięki wam wygraliśmy tę ostatnią piłkę, potrzebowaliśmy tej energii. Spełniło się moje wielkie marzenie, ale życie toczy się dalej. Teraz najważniejszy jest odpoczynek i regeneracja, a potem przygotowania do kolejnych turniejów - dodał Kubot, który jeszcze w poniedziałek miał pojechac do Lubina, gdzie mieszkają jego rodzice.