"Matka" i "Frytka" wygrali dwa z trzech meczów grupowych, ale do końca nie byli pewni awansu. Musieli liczyć także na zwycięstwo Maksa Mirnego i Daniela Nestora w starciu z Nenadem Zimonjiciem i Michelem Llodrą. I udało się, po zaciętym tie-breaku. To dało "polskiej sile" miejsce w półfinale.
- Wykonaliśmy plan minimum, jakim było wygranie dwóch meczów. Dobrze, że dało to nam awans, bo mogło minimalnie zabraknąć - mówi Marcin Matkowski.
- Teraz postaramy się wygrać kolejny mecz i awansować do finału. Stać nas na to, bo nie ma pary, której byśmy nie byli w stanie pokonać.
W dwóch wcześniejszych półfinałach (w 2010 i 2008 roku "Matka" i "Frytka" przegrywali po 4:6, 4:6 odpowiednio z Bhupathim i Mirnym oraz z braćmi Bryanami).
W półfinale są Polacy, ale nie ma... Rafaela Nadala. Wicelider rankingu sensacyjnie przegrał z Jo-Wilfriedem Tsongą 6:7(2), 6:4, 3:6 i może wracać do domu.
Nie przegap
Turniej Masters, sobota 21.00, niedziela 21.00, Polsat Sport Extra