- Kolejne miasta zgłaszają się do nas, bardzo im zależy na organizacji tego meczu, bo wiedzą, że to wspaniała promocja i wielki prestiż. Dlatego tym bardziej jest nam przykro, że Łódź, czyli nasze rodzinne miasto, ma to wszystko gdzieś - nie kryje żalu Jerzy Janowicz senior, ojciec Jerzyka, lidera polskiej reprezentacji.
"Super Express": - Wiadomo już, gdzie Polska zagra z Australią? Podobno duże szanse ma Częstochowa. A może rodzinne miasto Jerzyka podjęłoby się organizacji meczu w Atlas Arenie?
Jerzy Janowicz, senior: - Tyle że władze Łodzi zachowują się tak, jakby nic się nie działo. Po historycznym awansie Polski do baraży w Pucharze Davisa nie było z ich strony żadnej reakcji. Szkoda, bo mecz z Australią w Atlas Arenie byłby w Łodzi wspaniałym świętem tenisa. Na meczu z RPA (3-1) w Zielonej Górze było mnóstwo łódzkich kibiców i chciałbym w imieniu syna podziękować im za okazywane wsparcie. Są fantastyczni. Szkoda tylko, że władze Łodzi śpią, znów zapomniały o tym, że sport w tym mieście istnieje. Istnieje, ale jest w takim stanie jak łódzkie drogi - dziura na dziurze. Władze bezczynnie przyglądały się, jak piłkarski klub ŁKS upada, koszykówka też jest w fatalnym stanie.
- PZT sugerował władzom Łodzi, że to w tym mieście mogłoby się odbyć spotkanie z Australią?
- Ale PZT nie jest od tego, żeby się o to prosić! Władze Łodzi same powinny wiedzieć, że to dla miasta wyjątkowa okazja. Tenisowych gwiazd tej klasy co Australijczycy już dawno w Polsce nie było. Taka impreza byłaby wspaniałym uhonorowaniem rodzinnego miasta Jurka.
- Jurek jest już w Monte Carlo. Zdąży wyleczyć infekcję przed rozpoczynającym się w niedzielę turniejem?
- Ostatnie dni spędził jeszcze w łóżku z małą przerwą na wizytę w siedzibie Adidasa (nowy sponsor Janowicza - red.), gdzie zeskanowali jego ciało, żeby uszyć mu stroje na miarę. Dobrze dobrane antybiotyki pomagają, syn czuje się coraz lepiej. Organizatorzy obiecali, że zagra pierwszy mecz w poniedziałek, a nie w niedzielę. Powinien zdążyć.