- W żadnym innym meczu meczu nie chciałam wygrać tak jak w tym - przyznaje Radwańska. Isia grała znakomicie. Serwowała z prędkością ponad 170 km na godzinę, zaliczyła 4 asy, grała agresywnie, oba sety rozpoczęła od przełamania serwisu rywalki, cały czas prowadziła. Tylko w samej końcówce miała moment słabości i dobiła rywalkę dopiero przy piątym meczbolu.
Przez cały mecz, siedząc obok rodziny Radwańskich, głośnym dopingiem wspierał Isię generał broni Mieczysław Bieniek, były dowódca wielonarodowej brygady w Iraku.
- Znamy się z generałem od 30 lat. Jest u nas w domu traktowany jak wujek albo ojciec chrzestny. Służyłem u niego w batalionie szturmowym w 1988 roku - opowiada Robert Radwański. Generał Bieniek zdradził, że tradycyjnie w Wigilię gra debla z Robertem Radwańskim przeciwko Uli i Isi. - I tak się składa, że zawsze my szczęśliwie wygrywamy - śmieje się Isia.
W następnej rundzie, już o ćwierćfinał, Radwańska zagra ze świetnie spisującą się w Paryżu Swietłaną Kuzniecową. - W ubiegłym roku wygrałam z nią trzy razy, ale tu może być trudniej - ocenia Isia. Tata tenisistki z optymizmem czeka na poniedziałkowy mecz.
- "Kuzi" jest tu w wysokiej formie. Ale ona chyba jak słyszy nazwisko Radawańska, to dostaje drgawek, bo przecież zlała ją ostatnio nie tylko Isia, ale i Ulka. A jeśli Isia wygra, to powalczymy o finał - zapowiada Radwański.