"Super Express": - Co pan sądzi o Jerzym Janowiczu?
Tony Nadal: - Widziałem go parę razy i byłem pod wrażeniem. Jest wysoki, dysponuje fantastycznym serwisem. Ma potencjał, żeby dojść na sam szczyt, ale polscy fani muszą być cierpliwi. Teraz powinien walczyć z takimi tenisistami, jak Raonić czy Tomić. To jest przyszłość tenisa. Nie oczekujcie, że codziennie będzie wygrywał z kimś z czołówki.
- Janowicz czasami na korcie wybucha. Rafa zawsze zachowuje spokój. Jak jest lepiej?
- To zależy. Marat Safin wygrywał mecz, rzucając rakietami na prawo i lewo. Innych to rozprasza. Janowicz należy do tej drugiej grupy, ale może z tego wyrośnie. Ja zawsze powtarzałem Rafaelowi, żeby się nie rozpraszał kłótniami.
- Jak się wychowuje jednego z najlepszych tenisistów wszech czasów?
- Najważniejsza jest ciężka praca. Rafael od dziecka nienawidzi przegrywać, zawsze walczy o zwycięstwo. Nie ma skomplikowanego charakteru. Jest łatwowierny. Kiedy był mały, wierzył, że jestem czarodziejem i że byłem kiedyś gwiazdą Milanu.
- W autobiografii Rafa pisze, że był pan tyranem. To prawda?
- Nie mówię, że to fikcja, ale trochę podkręcona rzeczywistość. Byłem ostry, ale teraz wystarczy, że się nakrzyczy na dziecko, a wszyscy uważają, że to przesada.
- Ciężko być jednocześnie wujkiem i trenerem Rafy?
- Nie. Chyba nawet łatwiej. Mogłem sobie bowiem pozwolić na dużo więcej niż inny trener. Rafael nigdy nie pyskuje, ma ogromny szacunek do każdego człowieka, z którym pracuje, czy to trener od przygotowania fizycznego, menedżer, czy fizjoterapeuta.
- Jest coś, czego nie wiemy o Rafaelu?
- Boi się burzy. Kiedyś podczas turnieju w Monte Carlo zagrzmiało, w oddali słychać było grzmoty i widać błyskawice, tak się przestraszył, że... chciał zejść z kortu! Spojrzałem na niego z politowaniem i powiedziałem: "Graj, graj, nie przesadzaj".
- Agnieszka Radwańska może wygrać Wielkiego Szlema?
- Nie będzie regularnie wygrywać z Szarapową, Sereną czy Azarenką, ale jeśli drabinka dobrze się ułoży, ma szansę.