Mecz Polki z liderką światowego rankingu trwał ponad 2,5 godziny. Isia walczyła do upadłego, mimo że w drugim secie zaczął ją boleć bark. - Niestety, jest już trochę zużyty przez grę w tenisa - uśmiecha się Radwańska, która mogła idealnie i sensacyjnie rozpocząć turniej Masters i zarobić "przy okazji" 350 tysięcy złotych za zwycięstwo grupowe.
Rewanż w finale?
- Trochę dziwnie walczy się z przyjaciółką, tym bardziej że stawka tego meczu była ogromna. Ale gramy razem od tylu lat, czasem musimy na siebie wpaść i niestety któraś z nas musi przegrać - mówi Isia, dla której porażka z Karoliną Woźniacką wcale nie oznacza końca marzeń o zwycięstwie w najbardziej prestiżowej imprezie sezonu.
Przeczytaj koniecznie: Arrigo Sacchi: Bartosz Salamon to wielki talent
- Agnieszka grała świetnie, to był dla Karoliny naprawdę bardzo trudny mecz. Kilka piłek zdecydowało o tym, że to ona wygrała - mówi "Super Expressowi" Piotr Woźniacki, ojciec i trener najlepszej tenisistki świata. - Wciąż mam nadzieję, że z tej grupy do półfinałów awansują i Karolina, i Agnieszka. A najlepiej, jakby znów spotkały się w finale!
Mecz o wszystko
Dziś Polka będzie miała dzień wolny, jutro zagra z Czeszką Petrą Kvitovą, która w pierwszym meczu pokonała 6:2, 6:4 Rosjankę Wierę Zwonariową. Dla Agnieszki będzie to mecz o wszystko, jeśli przegra, straci szanse na awans.
- Czy półfinał jest realny? To tak, jakby pytać, jak zagram w Australian Open? - ucina Isia. - Przede mną dzień odpoczynku po maratonie z Karoliną, a potem dwa mecze grupowe, które za wszelką cenę będę chciała wygrać. Dalej myślami nie wybiegam.
W jedynym wczorajszym meczu grupy "białej" Maria Szarapowa przegrała z Samanthą Stosur 1:6, 5:7.