O Janowiczu głośno było już w poniedziałek, gdy w I rundzie ograł 7:6 (7-5), 6:4 zajmującego 19. miejsce w światowym rankingu Niemca Philippa Kohlschreibera (29 l.).
Wczoraj Polak poszedł za ciosem, wygrywając po raz pierwszy w karierze z zawodnikiem z pierwszej piętnastki rankingu.
Starcie z Ciliciem było pojedynkiem gigantów, Chorwat ma 198 cm, a Jerzyk jest jeszcze 5 cm wyższy. I choć nasz tenisista doświadczeniem wyraźnie ustępuje rywalowi, to ten był bezradny. Doskonale serwujący Janowicz nie dał Ciliciowi żadnej szansy na przełamanie.
- Zawsze w niego wierzyłem. Jerzy, kiedy ma swój dzień, jest w stanie zagrozić każdemu - zachwyca się Fibak, który dostrzega uderzające podobieństwo Janowicza do Ivana Lendla. Słynny czeski tenisista w latach 1984-1990 wygrał 9 turniejów wielkoszlemowych.
I rzeczywiście, porównując jego archiwalne zdjęcia z fotografiami Janowicza, trudno nie zauważyć podobieństwa.
- Pierwszy raz zobaczyłem Jerzego w samolocie do Zurychu. Leciał razem z ojcem, którego dobrze już wtedy znałem. I w czasie podróży nie mogłem się nadziwić, jak bardzo Jerzy jest do Lendla podobny. Chyba z 50 razy powiedziałem do jego taty: "Ale ten twój syn mi Ivana przypomina" - opowiada Fibak, który przez pewien czas był trenerem i doradcą Lendla.
- Jerzy i Ivan są podobni nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Obaj są bardzo, czasem nawet za bardzo pewni siebie i ambitni. W podobny też sposób okazują na korcie emocje. Jeżeli chodzi o style gry, to też można zauważyć cechy wspólne. Lendl również, mimo wysokiego jak na tamte czasy wzrostu (187 cm - red.), wolał atakować z głębi kortu. Choć on był bardziej regularny, Jerzy woli szybko kończyć wymiany swoimi bombami - analizuje Wojciech Fibak.
Za awans do 1/8 finału turnieju w Paryżu Janowicz zarobił już 31 tys. 215 dolarów. Wskoczy też do pierwszej "60" rankingu (obecnie jest 65.).
A w pojedynku o 1/4 finału niemal na pewno jego rywalem będzie słynny Andy Murray (nr 3 ATP). Trenerem szkockiego mistrza olimpijskiego jest... Ivan Lendl.