Isia znów w wielkiej formie. Dwudziestą na świecie Dominikę Cibulkovą (19 l.) zlała na kwaśne jabłko (6:0, 6:3 w godzinę i 16 minut). Teraz na jej drodze stoi słynna Venus Williams (28 l.). - Nie boję się jej! - mówi Polka, która chce sprawić megasensację.
Venus Williams to nie tylko mistrzyni tegorocznego Wimbledonu i dwukrotna zwyciężczyni US Open (2000 i 2001). To także główna kandydatka do zwycięstwa w tym roku. Jest w znakomitej formie, w trzech meczach straciła tylko 11 gemów.
Ale na naszej Isi nie robi to wielkiego wrażenia.
- Venus to wielka mistrzyni, ale... nie boję się jej. Chcę zagrać bardzo dobrze, kosmicznie dobrze, a wtedy mogę ją pokonać - ocenia Agnieszka. - W czwartej rundzie nie ma już słabych zawodniczek, nie ma łatwych meczów. Ale pamiętam, że kiedyś już z nią wygrałam i to na pewno mi pomoże.
Isia rok temu sprawiła wielką sensację, eliminując w trzeciej rundzie Marię Szarapową. Teraz ma okazję jeszcze bardziej zszokować Amerykanów. A Venus Williams dobrze wie, że najgorsze, co może zrobić, to zlekceważyć Radwańską.
- Spodziewam się bardzo trudnego meczu - przyznaje 7-krotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych. - Radwańska gra bardzo regularny tenis, jest bardzo dobrą zawodniczką. Grałyśmy przeciwko sobie dwa lata temu i przegrałam. Od tego czasu ona jeszcze poprawiła swoją grę i awansowała do pierwszej dziesiątki rankingu. Na pewno będę musiała zagrać mój najlepszy tenis, żeby ją pokonać - mówi Williams.
Jeśli Isi uda się wygrać z Venus, w ćwierćfinale prawdopodobnie wpadnie na... Serenę Williams (27 l.). - A potem będzie już z górki - śmieje się Victor Archutowski (54 l.), menedżer Polki.