Łukasz Kubot, Iga Świątek

i

Autor: Super Express/AP Photo Łukasz Kubot, Iga Świątek

Szczera rozmowa

Zaskakujące słowa Łukasza Kubota o Idze Świątek przed Wimbledonem. Triumfator londyńskiego szlema zdradził, co dalej z jego karierą [WYWIAD]

2023-06-28 14:01

Łukasz Kubot jako ćwierćfinalista Wimbledonu w singlu i triumfator w deblu jest bez wątpienia jednym z największych znawców londyńskiego szlema w Polsce. 41-latek jest już u schyłku bogatej kariery, ale jeszcze nie odstawił rakiety w kąt i 23 czerwca był gościem specjalnym podczas oficjalnego otwarcia Akademii Tenisowej Tenis Kozerki. W miejscowości pod Warszawą rozegrał pokazowy mecz, po którym ocenił przed kamerą "Super Expressu" szanse Igi Świątek i Huberta Hurkacza w nadchodzącym Wimbledonie. Jego słowa mogą zaskoczyć wielu kibiców.

Łukasz Kubot przyjechał do Kozerek po rozegraniu zaledwie czterech meczów w tym roku, z czego dwa miały miejsce w barwach reprezentacji Polski - w United Cup na początku roku i w spotkaniu Pucharu Davisa z Japonią. Od 1 marca do 22 czerwca miał przerwę, ale po powrocie poniósł bolesną porażkę w challengerze w Poznaniu w parze z Szymonem Walkowem. Już dzień później jeden z najlepszych polskich tenisistów w historii był gościem specjalnym oficjalnego otwarcia Akademii Tenisowej Tenis Kozerki, gdzie wraz z Walkowem, Martyną Kubką i Darią Górską rozegrał pokazowy mecz. Po wszystkim stanął przed kamerą "Super Expressu" i szczerze opowiedział o tym, co za nim, a także przed nim. Nie mogło zabraknąć pytań o nadchodzący Wimbledon, w którym osiągnął najlepsze wyniki - ćwierćfinał w singlu w 2013 r. i zwycięstwo w deblu z Marcelo Melo cztery lata później. Poniżej obejrzysz całą rozmowę z Łukaszem Kubotem w formie wideo:

Zaskakujące słowa Łukasza Kubota o Idze Świątek przed Wimbledonem

Kamil Heppen, "Super Express": - Dzisiaj był pan specjalnym gościem w Kozerkach, ale w meczu pokazowym zaprezentował pan kilka popisowych akcji, widać, że forma nadal jest. Jak określić pana obecną rolę - nadal jest pan pełnoprawnym zawodnikiem czy już bardziej mentorem polskiego tenisa? 

Łukasz Kubot: - Dalej jestem zawodnikiem. Jestem związany z klubem CKT Grodzisk Mazowiecki. Cały czas jestem aktywny, oficjalnie nie zakończyłem kariery, mam szansę uczestniczyć w turniejach. Będę starał się grać szczególnie w Polsce, oczywiście jeżeli zdrowie mi na to pozwoli. A mecz pokazowy, w którym wzięliśmy udział? Cieszę się, że goście przyjęli zaproszenie i była fajna zabawa. Kolejny kapitalny obiekt w Polsce został otwarty.

- Pokazówka z Szymonem Walkowem, Martyną Kubką i Darią Górską odbyła się zaledwie dzień po bolesnej porażce po powrocie do gry w challengerze w Poznaniu. Są już plany na kolejny turniejowy występ?

- Zobaczymy. Dzisiaj patrzę z dnia na dzień, jak będzie zachowywać się mój organizm. Przez ostatnich parę tygodni nie grałem ze względu na problemy zdrowotne. W Poznaniu to był dla mnie taki sprawdzian. Połączyłem siły z Szymonem, ale nie wyszło nam to spotkanie. Jednak nie ma tego złego, jesteśmy na otwarciu w Kozerkach i czas pokaże, co będzie dalej, jak ułoży się mój plan na sezon letni.

- W tym roku zagrał pan jedynie cztery mecze. Czy dalej myśli pan o powrocie do turniejów najwyższej rangi?

- Oczywiście, że bym chciał. Niestety, ranking mi na to nie pozwala. Nie mam już rankingu i jedyną opcją byłoby uzyskanie dzikiej karty, a na to są bardzo małe szanse. Zobaczymy, na dzisiaj pozostaje mi występować w challengerach i znowu się przebić. Ale tak jak mówiłem, u mnie głównym aspektem będzie mój stan fizyczny. Zobaczymy, jak będzie funkcjonować to wszystko. Myślę, że po tym sezonie wszystko się wyjaśni.

Legendarna tenisistka chce rewolucji! Sensacyjny pomysł byłej numer jeden, to spełniłoby marzenie Świątek?

- Honoru polskiego debla znakomicie broni Jan Zieliński, który jest już w "10" rankingu ATP deblistów. Czy widzi pan potencjał, by został kiedyś światową "jedynką" jako drugi Polak w historii?

- Oczywiście. Jan jest młodym tenisistą, który już jest w pierwszej „10”. Bardzo szybko zrobił tzw. transfer z gry challengerowej do turniejów ATP i Wielkiego Szlema. Przed nim kapitalna kariera, mam nadzieję, że zdrowie mu na to pozwoli. W najbliższej przyszłości da nam dużo radości i będziemy mieli kolejny wygrany turniej wielkoszlemowy.

- W Polsce sporo mówi się o przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich i szansach medalowych debla Hurkacz/Zieliński. A czy pan wierzy w to, że to jednak Łukasz Kubot zagra w Paryżu?

- Dzisiaj najsilniejsza para deblowa to Hurkacz/Zieliński. Pokazali w zeszłym roku, grając razem, że bardzo dobrze się uzupełniają i ta dwójka może powalczyć o medal IO. Mamy szansę również w grze mieszanej, ale o ten zestaw to już nie pytanie do mnie.

- Wielkimi krokami zbliża się Wimbledon. Jak ćwierćfinalista tego turnieju w singlu i zwycięzca w deblu widzi szanse Igi Świątek, Huberta Hurkacza i Jana Zielińskiego?

- Wszyscy mają szansę. Gra na trawie jest bardzo specyficzna. Po całym sezonie na mączce trzeba być inaczej przygotowanym, bo piłka inaczej się odbija i nie ma tego wysokiego kozła, jaki jest na cegle. Trzeba się na to przygotować. Będę kibicował, będę śledził występy Polaków w Wimbledonie. Życzę im wszystkiego, co najlepsze i wierzę, że pod koniec turnieju będziemy mieli dużo radości.

Była najlepszą polską tenisistką przed Radwańską, teraz wypaliła w sprawie Igi Świątek. Nie zamierzała dłużej milczeć

Iga Świątek podpisała ostatnio kontrakt z Porsche:

- Wielu kibiców dziwiło się, że Iga Świątek wybrała turniej WTA w Bad Homburg zamiast tego w Eastbourne. Jak pan odbiera tę decyzję?

- To nie jest pytanie do mnie. To jest pytanie do jej teamu, który fantastycznie planuje. Oni wiedzą, co jest dla nich najlepsze i wierzę, że to będzie bardzo dobre przygotowanie przed Wimbledonem.

- Stosunek Igi Świątek do trawy można określić: "od miłości do nienawiści". Wygrała juniorski Wimbledon, a teraz mówi, że nie czuje się zbyt dobrze na trawie. Pan to rozumie?

- Nie słyszałem tej wypowiedzi. Oglądałem Igę w juniorskim Wimbledonie i uważam, że gra bardzo dobrze na trawie. Jako juniorka miała to przejście z głębi kortu do siatki, grała kapitalnie i odważnie. Myślę, że ona to ma, ma ten instynkt i może grać z każdym na trawie. To jest kwestia przebudzenia i wierzę, że z trenerem Wiktorowskim wyciągną maksimum. Najważniejsze w Wimbledonie zawsze są dwie pierwsze rundy, aby zyskać pewność i się przystosować. Na Igę na pewno będzie czekał kort centralny, który też jest inny niż wszystkie. Są niuanse, które trzeba poukładać i wierzę, że Iga zrobi to jak najlepiej, dzięki czemu zobaczymy ją w drugim tygodniu Wimbledonu.

Oglądałem Igę w juniorskim Wimbledonie i uważam, że gra bardzo dobrze na trawie. (...) Ona to ma, ma ten instynkt i może grać z każdym na trawie. To jest kwestia przebudzenia i wierzę, że z trenerem Wiktorowskim wyciągną maksimum. Najważniejsze w Wimbledonie zawsze są dwie pierwsze rundy, aby zyskać pewność i się przystosować.

- A gdzie widział pan mankamenty Igi w zeszłym roku, kiedy w trzeciej rundzie Wimbledonu zakończyła się jej fantastyczna seria 37 zwycięstw z rzędu?

- Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Roland Garros i Wimbledon są rozgrywane bardzo blisko siebie. Iga wygrała w zeszłym roku w Paryżu, będąc pod ogromną presją. Po wszystkim musiała odpocząć, podobnie jak po tegorocznej obronie tytułu. Tomasz Wiktorowski bardzo mądrze układa plan. Widać, że idą na jakość, a nie na ilość. Na pewno wiedzą, co zrobić i wiem, że znajdą ten złoty klucz. Najważniejsze jest to, by Iga była zdrowa i wierzę, że pewność siebie zyska po wygraniu pierwszego i drugiego meczu na Wimbledonie.

- Jak oceniłby pan szanse Huberta Hurkacza w Londynie po nie najlepszych występach w Stuttgarcie i Halle?

- Nie powiedziałbym, że były to nie najlepsze występy. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że Hubert zawsze bardzo dobrze wchodził w sezon. Bardzo dobrze grał w USA, wygrywał turnieje deblowe… Myślę, że dzisiaj przede wszystkim brakuje mu pewności siebie. Może fakt, że mało występuje w deblu, też na to wpłynął. Jednak sezon jest długi, Hubert jest bardzo dobrze przygotowany. Ma świetny team i trenera, oni bardzo dobrze planują te turnieje. Teraz odpocznie przed Wimbledonem i mam nadzieję, że w Londynie zajdzie bardzo daleko.

Polska tenisistka nie wystąpi w Wimbledonie. To była bolesna porażka

- Czy Hurkacz jest stworzony do gry na trawie?

- Hubert, nieskromnie mówiąc, ma dzisiaj taką grę i takie atuty, że może grać na każdej nawierzchni. Uważam, że jego serwis jest TOP3 na świecie, jego bekhend jest TOP3 na świecie. To są uderzenia, dzięki którym jest tam, gdzie jest. Jeśli zyska więcej pewności siebie, będzie miał tę bardzo ważną w profesjonalnym tenisie powtarzalność wygrywania i wejdzie w ten system, to wierzę, że się odbuduje.

Hubert ma dzisiaj taką grę i takie atuty, że może grać na każdej nawierzchni. Uważam, że jego serwis jest TOP3 na świecie, jego bekhend jest TOP3 na świecie. To są uderzenia, dzięki którym jest tam, gdzie jest

- Często zarzuca się mu brak agresywności, przez co ostatnio przegrywał.

- Brak agresywności jest połączony z niepewnością, zawahaniem. Hubert w dwóch pierwszych rundach turnieju wielkoszlemowego zawsze jest faworytem. To on musi wygrać i udźwignąć całą tę presję. Jeżeli nie masz powtarzalności i pewności siebie, zaczynasz myśleć i kalkulować. To może być przyczyna, ale wierzę, że Hubert znajdzie odpowiednią drogę, bo ma kapitalny team i kwestią czasu jest, żeby to zatrybiło w najbliższej przyszłości.

- Niedługo minie dziesiąta rocznica historycznego meczu Kubot - Janowicz w ćwierćfinale Wimbledonu. To był polski turniej, wy dwaj, do tego Agnieszka Radwańska w półfinale...

- Coś w tym jest, że Polacy grają bardzo dobrze na trawie. Może dlatego, że w zimie trenowaliśmy na szybkich nawierzchniach, piłka nisko się odbijała i spowodowały to tysiące lub nawet setki tysięcy odbitych takich piłek. Pamiętam ten mecz z Janowiczem, jakby to było miesiąc temu. To zostanie na pewno do końca w naszej pamięci. Kapitalny był to turniej. Drabinka nam się tak ułożyła, że Federer miał zagrać z Nadalem w ćwierćfinale, a zagrał Janowicz z Kubotem. Tego dnia Jurek był lepszy, to był jego Wimbledon, fantastycznie serwował i zasłużenie wygrał.

- Tamten występ wiąże się z późniejszymi przywilejami w Londynie.

- Uzyskując ten wynik, dostając się do ćwierćfinału Wimbledonu, zapewniłem sobie dożywotnią wejściówkę w Londynie jako reprezentant zaszczytnego klubu „Last 8”. W grze deblowej trzeba dojść co najmniej do półfinału i można wtedy skorzystać z takiego przywileju.

Sonda
Czy Iga Świątek ma szansę wygrać tegoroczny Wimbledon?

- Dużo razy pan z tego korzystał?

- Do tej pory nie musiałem. Zawsze przyjeżdżałem na szlemy jako zawodnik, ale nieuniknione, że w najbliższej przyszłości z tego skorzystam.

- Później wygrał pan turniej w deblu po dramatycznym, pięciosetowym finale. Przyjąłby pan zaproszenie do turnieju legend śladem Agnieszki Radwańskiej?

- Cały Wimbledon był wtedy dramatyczny, bo na sześć spotkań aż cztery były pięciosetowe. Prawie każdy z tych meczów trwał ponad 4 godziny… Finał na korcie centralnym też zostanie do końca w pamięci. Zobaczymy, jak to się poukłada. Jeżeli zostanę zaproszony do turnieju legend - Wimbledonowi się nie odmawia.

- Czy Wimbledon można nazwać pana ulubionym turniejem?

- Wimbledon jest moim ulubionym turniejem. Kiedy byłem młody i stawiałem pierwsze kroki w tenisie, oglądałem czarno-białe transmisje z głosem pana Tomaszewskiego i pana Ambroziaka… Marzyłem wtedy, żeby zagrać na kortach Wimbledonu. Kort centralny był całkowitym spełnieniem i udało się tego dokonać. Szczerze mówiąc, nie myślałem o zwycięstwie, ale już podczas juniorskiego Wimbledonu sączyłem tę energię i atmosferę z kortów trawiastych. Wiedziałem, że to turniej inny niż wszystkie.

Tomasz Świątek zdradził rodzinną tajemnicę! Tak wyglądały relacje Igi Świątek z siostrą. Wyjawił, czy była zazdrość

QUIZ. Ile wiesz o Idze Świątek?

Pytanie 1 z 11
Gdzie urodziła się Iga Świątek?

- Może po zakończeniu kariery pójdzie pan w ślady Mariusza Fyrstenberga, który jako trener odnosi już sukcesy w deblu z Janem Zielińskim i Wesleyem Koolhofem?

- Kiedy zakończę karierę, będę potrzebował trochę czasu na przemyślenia. Zawsze patrzę długoterminowo, nie podejmuję decyzji na „spontanie”. Jest to jedna z opcji, którą rozważam. Po tym sezonie będę mądrzejszy i będę wiedział więcej. Zobaczymy, mam za sobą ponad 20 lat profesjonalnej gry, wiążącej się z życiem na walizkach. Bardzo mało byłem w kraju… Dopóki mogę, dopóki mam zdrowie, chcę występować m.in. w polskich challengerach, bo mam do nich sentyment. To są turnieje, gdzie zaczynałem, gdzie miałem dzikie karty i zyskałem pierwsze punkty do rankingu ATP. Mam świetne wspomnienia i chciałbym do nich nawiązać.

- Takie obiekty jak ten w Kozerkach chyba są potrzebne?

- Oczywiście. Szczególnie teraz, kiedy Iga Świątek jest numerem jeden, Hubert… Janek Zieliński dołączył do „10” najlepszych deblistów, Magda Linette ma najlepszy okres w karierze. Mamy coraz więcej talentów i sympatyków tenisa. Miło widzieć, kiedy przyjeżdża się do stolicy i korty są zajęte. To pokazuje, że coraz więcej ludzi wchodzi w ten piękny sport. Im więcej młodzieży złapie za rakiety, tym większe szanse, że będziemy mieli na korcie następców Igi i Huberta. Wierzę, że m.in. ten obiekt w Kozerkach pozwoli, by młodzież miała warunki do rozwijania się, trenowania i spełniania marzeń. Sam obiekt nie zagwarantuje sukcesu, ale będą możliwości, żeby dzieciaki nie musiały wyjeżdżać zagranicę.

- Od wielu lat kursuje pan pomiędzy Polską a Czechami. Jak wyrównać różnice w szkoleniu między tymi krajami?

- Czechy mają tradycję. Nie tylko piłka nożna i hokej na lodzie, lecz także tenis ziemny. W tym małym państwie w każdej miejscowości są korty i widać, że ludzie grają. Tam jest tradycja, ale dzisiaj u nas jest Iga Świątek i można i trzeba to wykorzystać. Są warunki, będzie to zależało od młodych adeptów, aby spełniali marzenia. Wierzę, że będziemy krajem, który już na stałe zadomowi się w czołówce tenisa.

Takich słów o Hubercie Hurkaczu nie spodziewał się nikt. Legenda wypaliła prosto z mostu. Czy to naprawdę możliwe?!

- My też mamy tradycje. Jędrzejowska, Fibak, chociażby pan...

- Nas jest ponad 40 milionów, w Czechach było 6-7 i zawsze było tak, że oni mieli kilkunastu zawodników w TOP100, a my nie mieliśmy nikogo w pierwszej „dwusetce”. Dzisiaj się to zmienia, bo Iga jest pierwsza na świecie, Hubert zadomowił się w czołówce, a Czechów nie widać. Kiedyś mieli Ivana Lendla, Stepanka, Berdycha czy Kodesa, a dziś ich numerem jeden jest Lehecka, który jest w TOP50. Tenis jest sportem indywidualnym, ale jeżeli będą takie obiekty i wzrośnie rywalizacja wśród młodzieży, to powinien wyrosnąć kolejny talent, dzięki któremu będziemy mieli dużo radości.

- Od czasów pana treningów w dzieciństwie wiele się zmieniło. Młodzież ma dziś lepsze możliwości.

- To było dwie-trzy dekady temu. To były inne czasy. Byłem nauczony tak, że zawsze musiałem się dostosować do danej sytuacji i starałem się wyciągnąć z niej jak najwięcej. Dzisiaj młodzież ma taką możliwość, że może siedzieć od rana w Kozerkach w jednym miejscu i może odbyć jeden trening, drugi trening, odpocząć… Zrobić odnowę biologiczną, trening od przygotowania fizycznego. Wszystko mają na miejscu, pozostaje kwestia umiejętności odpoczywania i relaksu między treningami. Jeżeli to się połączy, będzie rywalizacja i będą chętni do pracy, jest szansa na większą liczbę Polaków na światowej arenie.

- Na treningi dojeżdżał pan PKS-ami. Ile czasu to zajmowało?

- Półtorej godziny-godzinę 45 minut w jedną stronę i potem z powrotem. To był czas, kiedy brało się książki i się uczyło. Taki był czas, ale ja tego nie żałuję, bo kształtował się dzięki temu charakter. Dzisiaj są większe możliwości i młodzież ma wszystko w swoich rękach.

- Na koniec - otrzymał pan już prezent na Dzień Ojca?

- Tak, dostałem dzisiaj, kiedy córka wróciła z przedszkola. Dostałem laurkę, krawat i buziaka od uśmiechniętej córy. To jest niezastąpione, a laurkę z pewnością zachowam.

Łukasz Kubot szczerze o Idze Świątek przed Wimbledonem. Zdradził, co dalej z jego karierą
Najnowsze