Kiedyś grała w reprezentacji, dziś mieszka na ulicy. Szokująca historia Jolanty Molendy [ZDJĘCIA]

2016-08-03 9:14

Jolanta Molenda (53 l., nazwisko panieńskie Bartczak), była siatkarka Łódzkiego Klubu Sportowego i Czarnych Słupsk, 117 razy zakładała koszulkę z orłem na piersi. Reprezentowała nasz kraj na mistrzostwach Europy. Dziś mieszka na ulicy i gdyby nie pomoc dobrych ludzi, nie miałaby co do ust włożyć. - Zmarli moi rodzice, niedługo potem mój mąż. Świat mi się zawalił, zaczęłam topić smutki w alkoholu - opowiada "Super Expressowi".

Panią Jolantę można spotkać w jednym z parków w centrum Radomska. Ma tam swoją ławeczkę, na której trzyma cały swój dobytek i sypia. - Gdy pada deszcz, przenoszę się pod zadaszony przystanek - mówi.

Jeszcze kilka lat temu jej życie wyglądało zupełnie inaczej. Miała kochającego męża, z którym spędziła 16 lat, i rodziców, na których zawsze można było liczyć. Niestety, w kwietniu 2012 roku najpierw zmarła jej mama, pół roku później ojciec, a dziesięć miesięcy po jego śmierci - mąż.

- Mieszkałam w mieszkaniu męża, który miał córkę z pierwszego małżeństwa - opowiada pani Jolanta. - Ona przejęła to mieszkanie i zostałam bez dachu nad głową.

Na jakiś czas trafiła do noclegowni. I zaczęła zaglądać do kieliszka. Szybko podupadła na zdrowiu. Dziś, mimo ledwie 53 lat, porusza się z trudem. - Jestem na rencie inwalidzkiej - wyjaśnia. - Mam cukrzycę, padaczkę, stan zapalny wątroby.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłaca jej 1020 zł, z czego 300 zł zabiera komornik. - Wzięłam dla kogoś pożyczkę, ten ktoś nie spłacał, więc długi płacę ja - mówi.

Do Radomska przyjechała z Łodzi w marcu tego roku. Razem z koleżanką miała wynająć jakieś mieszkanie, ale okazało się, że jej znajoma woli towarzystwo innych osób i dla byłej reprezentantki Polski zabrakło miejsca. Na moment trafiła do domu pomocy społecznej. - Nie podobało mi się tam i w dodatku musiałam oddawać im wszystkie moje pieniądze - tłumaczy.

Znalazła się na ulicy.

Były dni, że nie miała co do ust włożyć. - Byłam wycieńczona - mówi.

Dziś ci mieszkańcy Radomska, którzy poznali jej smutną historię, przynoszą jedzenie. Być może wkrótce znajdzie nowy dom. - Jakaś starsza pani zaproponowała mi pokoik u siebie z dostępem do kuchni i łazienki za 350 zł miesięcznie - wyjaśnia i dodaje: - Ktoś się powinien zainteresować byłymi reprezentantami Polski, którzy są w takiej sytuacji jak ja. Bo dziś tylko medaliści olimpijscy mają zapewnione emerytury. Może powinien zostać stworzony jakiś fundusz pomocy. Za moich czasów grało się za symboliczne stypendium sportowe. Nie było szans, by odłożyć pieniądze na później. Człowiek był dumny, że mógł reprezentować Polskę i mieć orzełka na piersi.

Najnowsze