Krzysztof Włodarczyk do ringu wrócił po półrocznej przerwie. W grudniu ubiegłego roku "Diablo" pokonał we Wrocławiu Leona Hartha. W sobotę w Poznaniu czekało go bardzo trudne zadanie. Naprzeciwko Polaka stanął niepokonany dotychczas w zawodowym ringu Noel Gevor. Niemiec słynie z szybkości i to miało dać mu kolejne zwycięstwo. Włodarczyk był jednak bardzo skoncentrowany na celu. Polak zdawał sobie sprawę o jak wielką stawkę walczył.
Zwycięzca starcia Włodarczyk - Gevor stawał się oficjalnym pretendentem do starcia o mistrzostwo świata federacji IBF z Muratem Gassievem. W stolicy Wielkopolski fajerwerków nie było. Obaj zawodnicy skupili się na tym, by nie zostać znokautowanymi. Przez dwanaście rund fani nie widzieli niesamowitych wymian ciosów. Nieco aktywniejszy był Krzysztof Włodarczyk i dzięki temu chyba wygrał z Niemcem.
- To nie była łatwa walka. Spiąłem się, trenowałem solidnie i nie lekceważyłem przeciwnika. Wiedziałem, że jest nieprzewidywalny. Mocne ciosy, które mi wchodziły robiły nieco na nim wrażenie - powiedział polski pięściarz po starciu w rozmowie z Polsatem Sport. Werdykt sędziów nie był jednogłośny. Na korzyść Włodarczyka orzekli dwaj sędziowie, którzy ocenili walkę na 116:112 i 115:114 dla "Diablo". Trzeci z arbitrów był za Gevorem - 115:113 dla Niemca.