Pani Magda była w zaawansowanej ciąży, gdy na jej siostrę i szwagra ruszyła grupka szkockich chuliganów. Wszystko działo się w Elder Park w Glasgow, mieście, które od lat jest podzielone na pół. Zielona część miasta bezgranicznie Artura Boruca kocha (fani Celtiku), niebieska nienawidzi (sympatycy Rangersów). Legendarny polski bramkarz pewnie wtedy nie miał pojęcia z kim ma doczynienia, a na pewno z nikim przyjemnym. Wracając wspomnieniami do tych przykrych wydarzeń czytamy, że jeden z napastników rzucił w 27-letnią Magdę puszką piwa, a kolejny ugryzł jej szwagra w ucho, a potem bił. Szkoci, ewidentnie zdenerwowani na sam dźwięk języka polskiego, użyli przemocy. Rozróba na szczęście się zakończyła, bowiem w pobliżu znajdował się Boruc, który nie przeszedł obok tych scen obojętnie. Za chwilę sam znalazł się w centrum wydarzeń.
Boruc wracał tym parkiem, ponoć od swojego kuzyna. Kiedy usłyszał wołanie o pomoc, natychmiast ruszył w kierunku grupki. Uwolnił Polaka, którego obijał jeden ze Szkotów i rzucił się na rzezimieszków. Wszyscy (dwóch mężczyzn z psami i kobieta) w mig uciekli ze strachu, zostawiając w spokoju polską grupkę. Mieli sporo szczęścia, że Boruc szedł tamtej nocy przez Elder Park. A co zabawne, to dopiero mąż miał pani Magdzie wytłumaczyć, któż to taki ważny ją uratował. Boruc wtedy skromnie przyznał, że zrobił to, co każdy powinien na jego miejscu.
Za tamtą bohaterską postawę 21 kwietnia 2007 roku trafił na listę największych twardzieli Premier League, którą parę lat później stworzyli dziennikarze The Sun. Wcześniej docenił go PKOl, wyróżniając go w 40. edycji konkursu Fair Play. To tylko jeden z przykładów, w którym Artur Boruc udowodnił, że lepiej z nim nie zadzierać...