Mateusz Rudyk

i

Autor: EastNews Mateusz Rudyk - historyczny medalista mistrzostw świata z Polski

Cukrzyca pomogła mi postawić na tor!

2019-03-07 21:20

Po wielu latach posuchy polskie kolarstwo torowe doczekało się światowej klasy sprintera. Mateusz Rudyk (23 l.) został pierwszym Polakiem w historii, który wywalczył medal na mistrzostwach świata w sprincie. Podczas zakończonych w niedzielę zawodów w Pruszkowie kolarz Stali Grudziądz wywalczył w tej królewskiej konkurencji brązowy medal. ​- Przed rozpoczęciem mistrzostw wiedziałem, że będę walczyć o medale. Byłem na to nastawiony i w rezultacie wyszarpaliśmy ten brąz - mówi medalista mistrzostw świata.

Super Express: Prezes Stali powiedział nam, że Mateusz Rudyk ma petardę w nogach i ciągle rozwija się taktycznie?
Mateusz Rudyk: Prawdopodobnie chodziło o to, że potrafię bardzo szybko rozpędzić do maksymalnych prędkości. W czołowej czwórce mistrzostw świata czasy kwalifikacji wszyscy mieliśmy porównywalne. Wniosek z tego, że mamy podobne siły w nogach. Dlatego w bezpośrednich biegach między nami wszystko zależało od taktyki i psychiki. Wychodzi mi to coraz lepiej. Chcę na stałe zadomowić się już w tym elitarnym gronie, w którym dominują Holendrzy, Australijczycy, czy Brytyjczycy
- Różnice w czołowej czwórce świata są minimalne, a o końcowym wyniku decydują detale?
- W półfinale Holender Harrie Lavreysen okazał się ciut lepszy. Trzeba się z tym pogodzić i pracować dalej, by na następnych mistrzostwach świata się odegrać. Dla mnie docelową imprezą będą igrzyska Olimpijskie w Tokio. Tam każdy sportowiec chce się pokazać z jak najlepszej strony. Jednak po drodze do Japonii są przecież mistrzostwa świata, puchary świata. Chciałbym niczego nie zaniedbywać i tam też walczyć o medale.
- Ale Mateusz Rudyk nie samym sprintem żyje?
- Nie odpuszczę sprintu drużynowego. Ale w kierinie też chciałbym też startować. W ramach przygotowań do igrzysk pojedzie nas w tej konkurencji trzech lub czterech z drużyny sprinterów. Zależy mi na kierinie, bo dlaczego mam tracić szansę na kolejny medal.
- Skąd wychowanek Jelcza Laskowice znalazł się w Stali Grudziądz?
- Zacząłem w Laskowicach za namową taty, który kiedyś był kolarzem szosowym. Dlatego może najpierw spróbowałem swoich sił na szosie, a dopiero później na torze. Poprzez moją chorobę cukrzycę zostałem przy torze. Postawiłem na sprint i to się okazało dobrym wyborem. Zmieniłem klub. W Laskowicach po prostu nie było tak dużego budżetu, dzięki któremu miałbym ciągłość szkolenia i odpowiedni sprzęt W Stali Grudziądz trafiłem do silnej grupy z takimi kolarzami jak Rafał Sarnecki, czy Krzysztof Maksel. Tam jest ścisła krajowa czołówka w sprincie i tam jest nasz ośrodek szkolenia kolarzy torowych.
- Z bratem Bartoszem rywalizuje pan na medale?
- Nie ma takiej rywalizacji, Bartek ściga się na torze i szosie. Ale preferuje na torze średnie dystanse. Tam jest zupełnie inna taktyka. Jedzie się wolniej, ale znacznie dłużej.
- Dlaczego cukrzyca wymusiła na panu postawienie na sprint?
- Na szosie wyścigi są po 180 - 200 km. Jest to pięć godzin na rowerze. Na torze jest inaczej, bo jestem cały czas w boksie i mogę stale kontrolować swoje poziomy cukru. Mogę wtedy dojadać słodkie, jak mi ten poziom spada. Wchodzę na rower, robię swoje i dalej mogę sobie kontrolować poziom cukru. Na szosie byłoby to niemożliwe lub bardzo trudne do wykonania.
- Otacza pana sztab dietetyków?
- Współpracuję z różnymi lekarzami diabetologami. Dużo pomaga mi mój trener Igor Krymski się tym interesuje.Dużo czyta o nowinkach i tak naprawdę wszystko wie o cukrzycy. Jakoś sobie z tym radzimy, może nie jest idealnie, ale jesteśmy na bardzo dobrym poziomie.
- Co pan zjadł w dniu finałów?
- Przed półfinałami zjadłem tylko śniadanie, ale podczas wyścigów byłem już pod wpływem różnych żelów energetycznych, batonów z węglowodanami, które podnoszą cały czas energię i gdzie się nie czuje tego głodu. Te specyfiki zapełniają żołądek, żeby sił starczyło na cały dzień.
- Po zdobyciu brązowego medalu mógł pan wypić choć lampkę szampana?
- W moim mieszkaniu w Warszawie czekali już rodzice z dziewczyną Karoliną. Wyjechali wcześniej z Pruszkowa, kupili szampana i w drzwiach dosłownie wystrzelił korek na moje powitanie. Nie miałem wyboru i lampkę trzeba było wypić.
- Medal w Pruszkowie zakończył sezon, czas na wypoczynek?
- Tak na tydzień rzucam rower do kąta. Teraz czas na tygodniowy urlop, który chce spędzić w Karoliną na Grand Canarii. Po powrocie jednak już zaczynam przygotowania do kolejnych startów. Pod koniec czerwca są igrzyska europejskie, w październiku mistrzostwa Europy i potem znowu sezon pucharów świata i kolejne mistrzostwa globu. Zostało półtora roku do igrzysk, a przecież trzeba walczyć o kwalifikacje.

Najnowsze