"Super Express": - Gratulacje! Moc wróciła?
Rafał Majka: - Jeszcze nie, najwyższa forma przyjdzie na końcówkę Tour de France. W mistrzostwach Polski pokazałem 70 procent możliwości. Jestem szczęśliwy, bo zdobyłem mistrzostwo kraju po raz pierwszy i wygrałem z marszu. Do piątku przez 12 dni byłem w Livigno, gdzie trenowałem na wysokości 2300 metrów nad poziomem morza.
- Chyba zamknąłeś dyskusję, kto będzie liderem polskiej drużyny na IO w Rio. Kwiatkowskiemu nie dałeś szans.
- Na razie jeszcze nawet nie wiadomo, kto pojedzie w Brazylii, bo skład kadry zostanie ogłoszony po Tour de France. Jestem w formie, ale kto powiedział, że drużyna nie może mieć dwóch liderów?! Zresztą nieważne, czy to na mnie będą pracować koledzy, czy na Michała. Liczy się drużyna.
- Dwa lata temu jechałeś w Tour de France dla Alberta Contadora, a wygrałeś dwa etapy i zostałeś najlepszym góralem. Jak będzie w tym roku?
- Alberto bardzo chce wygrać Tour, zrobię wszystko, by mu w tym pomóc i przeprowadzić przez góry. Będą trzy tygodnie ciężkiej harówki, wszystko może się wtedy zdarzyć. Liczę, że będę miał szanse na jakieś fajne akcje. W tym roku pojadę w biało-czerwonej koszulce mistrza Polski, z orzełkiem na piersi i plecach. Liczę, że ten orzeł poniesie mnie do walki.
- W MP pokazałeś wielką formę. A trasa w Świdnicy była bardzo podobna do tej w Rio. To budzi nadzieje na medal...
- Nie jadę na olimpiadę po to, żeby przejechać wyścig, zamierzam walczyć z całych sił. Czy to wystarczy do medalu? Wierzę, że tak.
- Gdzie będziesz jeździł w przyszłym sezonie? Podobno jesteś już po słowie z milionerami z Bahrajnu.
- Dziś mogę tylko powiedzieć, że jestem spokojny o swoją przyszłość. Nazwę nowego pracodawcy podam w ciągu miesiąca.