Do dramatycznego upadku Marka Cavendisha doszło na finiszu czwartego etapu Tour de France 2017. Peter Sagan zahaczył rywala, który wpadł na barierki. Badania wykazały, że doszło do złamania łopatki. Organizatorzy uznali, że Słowak jest winny całej sytuacji i wykluczyli go z wyścigu. Jego kibice zaatakowali Cavendisha na portalach społecznościowych. On sam starał się wytrzymać falę nienawiści, ale wreszcie coś w nim pękło i skomentował sytuację. "Proszę, zrozumcie, że to jest sport, a ja mam rodzinę" - napisał.
Zobacz WIDEO z upadku Cavendisha: Wielka KRAKSA na finiszu. Peter Sagan wyrzucony z wyścigu!
"Każdy ma prawo do swojej opinii, ale ohydne i atakujące komentarze w mediach społecznościowych w stosunku do mnie i mojej rodziny są niezasłużone" - podkreślił brytyjski kolarz. Zawodnik Dimension Data dodał także, że ataki mogą być wynikiem jego sposobu bycia z młodości. "Niestety, to mnie nigdy nie opuści. Proszę was jednak, abyście szanowali mnie i moją rodzinę" - dodał.
Kontrowersyjne stroje teamu Michała Kwiatkowskiego. Rywale oskarżają o oszustwo
Budujące jest zachowanie w całej sytuacji Petera Sagana. Słowacki mistrz świata złożył odwołanie od decyzji o jego dyskwalifikacji, ale nie zostało ono uwzględnione. Mimo to, odwiedził poszkodowanego w szpitalu, a później jeszcze zadzwonił. Obaj panowie zapewnili, że pozostaną przyjaciółmi.