- Rozmawiałem z moimi zawodnikami Markiem Rutkiewiczem i Pawłem Franczakiem. Obaj jechali obok Lambrechta i widzieli tę sytuację. Był to prosty i szeroki odcinek drogi. Wtedy nie padało, droga była sucha. Kolarze jechali około 35 km/h. Nie jest to szybkie tempo. Belg najechał na plastikowy odblask na asfalcie, poślizgnął się i wpadł do rowu. Wszyscy myśleli, że szybko wstanie i wróci na trasę. Jak się okazało, stało się coś tragicznego. Naprawdę nic nie wskazywało, że coś takiego może się wydarzyć. Zwykły pech, nic więcej - mówi dyrektor sportowy reprezentacji, Andrzej Sypytkowski.
Rodzice Lambrechta są obecni na wyścigu. Przyjechali do Polski kibicować synowi, który miał walczyć o zwycięstwo w końcowej klasyfikacji Tour de Pologne. - Należał do grupy najzdolniejszych kolarzy na świecie, Bjorg za 2-3 lata miał walczyć o zwycięstwo w Tour De France. Dlatego rozpacz i smutek jest ogromny - dodaje Sypytkowski. Grupa Lotto Soudal na trasę IV etapu Tour de Pologne wyjechała jako pierwsza, reszta kolarzy w ciszy i skupieniu jechało za szóstką zawodników belgijskiej grupy. Jeszcze nie jest przesądzone, czy Lotto-Soudal pojedzie na kolejnych etapach.