„Super Express”: - Znał pan Bjorga Lambrechta?
Michał Gołaś: - Tak, był wielką nadzieją belgijskiego kolarstwa belgijskiego. Rok temu w Innsbrucku wywalczył srebrny medal na mistrzostwach świata do lat 23. Rozmawialiśmy o tej tragedii w gronie kolegów kolarzy i doszliśmy do wniosku, że jakieś fatum dopadło belgijskie kolarstwo w ostatnich latach. To nie pierwszy taki wypadek.
- Pamięta pan podobną sytuację?
- Osiem lat temu na Giro de Italia zginął tragicznie inny Belg - Weylandt, ale tamten wypadek miał miejsce na zjeździe, perzy wielkiej szybkości. A Lambrecht upadł na prostym odcinku drogi.
- Czy to był błąd organizatorów?
- Absolutnie nie. Tour de Pologne jest bardzo dobrze zorganizowany i wysoko oceniany przez kolarzy. Taki wypadek mógł się zdarzyć na każdym innym wyścigu. Mnóstwo jest upadków i kraks w kolarstwie, to sport ryzykowany, kolizyjny.
- Tour de Pologne od wtorku nie będzie już chyba takim samym wyścigiem?
- Na pewno. Na razie postanowiliśmy, że IV etap z Jaworzna pojedziemy wszyscy dla Bjorga. Czyli na trasie nie będzie walki, etap będzie skrócony, wspólnie dojedziemy do mety. Po takiej tragedii jest to chyba zrozumiałe. Nie wiem, jak będzie na kolejnych etapach. Ale atmosfera bardzo przygasła.