Wzruszające wyznanie chorej na raka żony Ryszarda Szurkowskiego

i

Autor: red se

Żona słynnego kolarza Iwona Arkuszewska-Szurkowska: Wygram z rakiem dla Ryszarda!

2019-07-06 5:38

Od ponad roku legendarny kolarz Ryszard Szurkowski (73 l.) walczy o powrót do sprawności po wypadku podczas wyścigu amatorów w Kolonii. Dwukrotny mistrz świata po kraksie był na granicy życia i śmierci. Przeszedł szereg operacji, wciąż jest sparaliżowany. - Małymi kroczkami, ale idziemy do przodu – nie traci wiary żona słynnego sportowca Iwona Arkuszewska – Szurkowska, która sama zmaga się z nowotworem.

Super Express: - W poniedziałek pan Ryszard uczestniczył w Łodzi w konferencji prasowej przed Wyścigiem Solidarności, we wtorek byliście na badaniach urologicznych. Po tej aktywności można wnosić, że mąż wraca do zdrowia?

Iwona Arkuszewska – Szurkowska: - Postępy są zauważalne. Ryszard robi już z pomocą rehabilitantów ćwierć przysiady z pozycji stojącej. Ręce wciąż nie funkcjonują, ale góra, od pasa do szyi trochę się odblokowała i mniej Rysia boli. Dzięki ostrzykiwaniu barku botoksem. Taką kurację wykonuje się raz na pół roku.

- Pan Szurkowski nadal przebywa w klinice w Konstancinie, w której spędził blisko dziesięć miesięcy?

- Mąż jest ze mną, tyle, że trzy razy w tygodniu dojeżdża na rehabilitację do kliniki. Poza tym dwa razy dziennie pod opieką specjalistów przez cały tydzień ćwiczy w domu. Jestem szczęśliwa, że Ryszard tak dobrze zniósł wyjazd do Łodzi. Koledzy, którzy go dawno nie widzieli, byli zaskoczeni tym, że jest w tak niezłej formie.

Ryszard Szurkowski

i

Autor: Artur Hojny/Super Express Ryszard Szurkowski

- Walczy pani jak lwica o zdrowie męża, a tymczasem sama zmaga się z nowotworem. Jak z pani samopoczuciem?

- Miałam mięsaka pod kolanem. Wycięto mi go. Miało być lepiej, ale pojawiły się poważne problemy, bo czterdziesto centymetrowa blizna jaka została po operacji, wtopiła się w nerwy. Było już bardzo źle - o włos od amputacji nogi. Niedawno przeszłam w Łodzi u profesora Fabisia reoperację polegającą na uwalnianiu nerwów. Mięsak, który mnie zaatakował nie był złośliwy, ale lekarze określili go jako szczególnie agresywnego. Niby jest usunięty, lecz rak jest cierpliwy. Nikt nie da gwarancji, czy nie pojawi się w jakimś innym miejscu. Może powrócić w każdej chwili. Ale się nie załamuję. Muszę wygrać! Muszę żyć dla Ryszarda!

- Choć szczuplutka i delikatna, ma pani w sobie siły mocarza. Walcząc z nowotworem jednocześnie cały czas zajmowała się pani sparaliżowanym mężem…

- Wzajemnie się wspieraliśmy. Kiedy Rysio nabrał sił po serii operacji, to jego pierwsze pytanie brzmiało: - jak się czujesz? Jak dwoje ludzi się kocha, to w chwilach próby nie myślą o sobie, tylko o partnerze. Tak jest z nami. Razem przejdziemy przez zły czas!

Najnowsze