Wydawało się, że hiszpański gwiazdor zgarnął w mistrzostwach Europy wszystko, co mógł, tymczasem środkowy reprezentacji Polski w jednym okazał się lepszy - wygrał klasyfikację zbiórek całej imprezy. To i kilka innych statystycznych osiągnięć "Polskiego Młota" to niestety jedyne pocieszenie zawodnika Orlando Magic po EuroBaskecie. Rezultat biało-czerwonych (miejsce 9-10. brzmi lepiej niż 9-12. choć to tylko inna nazwa tego samego wyniku) też nie powala na kolana.
- Dobrze, że nie jestem prezesem i nie muszę oceniać pracy trenera - stwierdził Gortat pytany o dalszy los Mulego Katzurina (55 l.), któremu skończył się kontrakt. Prezes PZKosz. Roman Ludwiczuk (52 l.) nie wyklucza poszukiwań nowego szkoleniowca.
- Nie wiem, czy trener przygotował nas odpowiednio, nie wiem, czy byliśmy gotowi - ocenia Gortat. - Selekcjoner dał mi szansę pokazania się w turnieju. Ale czasami ta szansa była... zbyt duża - dodaje, nawiązując do 40 minut spędzonych na parkiecie w kluczowym meczu turnieju z Serbią. Gdybyśmy wygrali, awansowalibyśmy do ćwierćfinału.
W grudniu zostaną przyznane 4 dzikie karty na przyszłoroczne mistrzostwa świata w Turcji. Szanse Polski nie są jednak duże. Z tak przydzielanych miejsc skorzystają 3 europejskie zespoły. Wydaje się nieprawdopodobne, by światowa federacja pominęła przy powołaniach Rosję i Litwę, a i pozycja Włochów - choć nie grali w ME - powinna być silniejsza niż Polski.
Organizację turnieju nieco z urzędu chwalą przedstawiciele FIBA, ale mniejszych lub większych wpadek nie brakowało, ze słabym rozreklamowaniem ME na czele.
- Jeśli miałbym porównywać imprezę do finałów NBA, to jest przepaść. Na szczęście kibice znaleźli drogę na halę - ironizuje Gortat.