Ostatnim przedsezonowym sprawdzianem Spurs był wygrany 122:117 mecz z Golden State Warriors, czyli ekipą, która od 2015 do 2022 roku cztery razy zdobyła mistrzostwo NBA. Sochan zgodnie z planami, jakie ma wobec niego sztab trenerski, pełnił funkcję rozgrywającego, a w obronie miał równie trudną misję powstrzymywania supergwiazdy rywali, Stephena Curry’ego. W obu rolach poradził sobie udanie: w ciągu 26 minut zdobył 7 pkt, dodając 11 zbiórek i 6 asyst, a Curry trafił tylko 2 z 11 rzutów z gry.
To Sochan prowadzi grę Spurs
Trener Spurs Gregg Popovich kilka razy wspominał, że Jeremy może grać praktycznie na każdej pozycji na parkiecie, a nie tylko na nominalnej – silnego skrzydłowego. Szkoleniowiec chce więc eksperymentować do tego stopnia, by powierzyć reprezentantowi Polski zadania prowadzącego grę. Sochan nie ma z tym najmniejszego problemu, od początku kariery w NBA jest gotowy na wszystko i bezgranicznie ufa legendarnemu szkoleniowcowi.
Uważaj, on cię zje!
– Przed pierwszym sezonem słyszałem: „Uważaj, 'Pop' cię zje na śniadanie, to potwór”. Jednak było fantastycznie. Byłem jak otwarta księga, chłonąłem wszystko, co ma do przekazania, chciałem się uczyć i rozwijać. Uważam, że nawiązaliśmy nić porozumienia nie tylko na parkiecie, ale także poza nim. Zbudowanie takiej relacji jest niezwykle wartościowe. Trzeba być sobą i ciężko pracować – wykłada Sochan swoją filozofię.
Znakomite wieści podał trener Jeremy'ego Sochana. Dostanie wielką szansę w San Antonio Spurs
Jest w niej też miejsce na pełną dowolność ustawienia na boisku. – Jaka jest pozycja, na której chciałbym grać? Nie wiem! I to chyba dobrze. To super, że jestem tak uniwersalnym koszykarzem i gdziekolwiek na boisku mnie trener ustawi, tam dam z siebie maksa. A granie w roli rozgrywającego? To może być niezła zabawa – zapewnia.
Sochan wie, że jako rozgrywający ma jeszcze wiele do poprawy. – To proces. Z każdym meczem czuję się coraz lepiej w tej roli. Wiem, że koledzy z drużyny i trenerzy wierzą we mnie. To bardzo mi pomaga – skomentował reprezentant Polski, którego rozwój w NBA przebiega teraz w San Antonio nieco w cieniu poczynań absolutnej gwiazdy drużyny, numeru jeden draftu 2023 – Victora Wembanyamy. Mierzący 220 cm francuski fenomen, który w krótkim czasie ma podbić ligę zawodową, zdobył w meczu z Warriors 19 pkt, ale po raz kolejny pokazał, że umie zrobić na parkiecie praktycznie wszystko.