Jak wyjawił - główną, choć niejedyną przyczyną niepowodzeń była niespodziewanie zła reakcja organizmu na wiosenne treningi wysokogórskie w Kenii.
- W Kenii biegałem na bardzo wysokim poziomie, ale po powrocie dało to efekt odwrotny. Jakby zakręcony został kurek z napisem „energia i rezultat”. Dołek dyspozycji odebrał mi aż 60 dni treningów w najważniejszym okresie przygotowań. Dopiero we wrześniu poczułem się jak nowo narodzony. Chodziłem wtedy w domu po schodach w górę i w dół i mówiłem z przekonaniem do siebie: „czuję się normalnie”. Do Kenii już nie pojadę, za to wracam do sprawdzonego w poprzednich latach treningu wysokościowego w pomieszczeniach hipoksyjnych (o zmniejszonym stężeniu tlenu, co sprzyja budowaniu wytrzymałości i zastępuje trening w górach wysokich - przyp. red.). Niedługo takie pokoje sypialne i siłownia mają być uruchomione w COS-ach w Spale, Wałczu i Cetniewie, przez firmę AirZone, której jestem udziałowcem.
Gwiazdą biegu na 800 m stał się w tym roku Patryk Dobek. Ale Kszczot ani przez chwilę nie myślał o tym, by porzucić bieżnię.
- Nie obraziłem się na sport. Złość we mnie już przeszła, odwróciłem koło złych emocji. Teraz dominuje we mnie optymizm i ciekawość przyszłości. Jestem stęskniony sukcesów, bo one uzależniają psychicznie. Czy wiek 32 lata jest korzystny dla biegacza, to pytanie, które zadaję sam sobie. Ale czuję się bardzo dobrze. Wiele zmieniłem w ostatnim roku, w tym dietę i suplementację żywienia, co przyniosło wiele korzyści.
Nie chce deklarować, czy dotrwa do igrzysk 2024 w Paryżu.
- Na razie przygotowuję się do sezonu halowego 2022, a pierwsze zgrupowanie z trenerem Piotrem Rostkowskim czeka mnie w przyszłym tygodniu, w Jakuszycach. Mam wolę i gotowość, by bronić tytułu mistrza świata. Jak poznam odpowiedź, to zadeklaruję, co będzie dalej.
W roku 2021 gwiazdą biegu na 800 m stał się Patryk Dobek, medalista olimpijski i halowy mistrz Europy.
- Patryk to fantastyczny lekkoatleta - ocenia kolegę łodzianin. - Marzy mi się, żeby Polacy byli najmocniejszym krajem w tej konkurencji, a bardzo służy temu taka „bratobójcza” rywalizacja.