Przepisy IAAF ograniczają poziom męskiego hormonu testosteron do 5 nanomoli na litr krwi w organizmie kobiet startujących na dystansach od 400 m do 1 mili (1609 m). Semenya ma sporo więcej (nie wiadomo dokładnie, ile), podobnie jak pozostałe medalistki biegu na 800 m w igrzyskach 2016 w Rio: Burundyjka Niyonsaba i Kenijka Wambui.
Semenya powtarza, że czuje się w pełni kobietą. Nieoficjalnie wiadomo, że urodziła się bez macicy i jajników, ma natomiast (lub miała) wewnętrzne jądra.
IAAF nie kwestionuje jej kobiecości i zaprzecza, jakoby chciał, aby startowała jako mężczyzna. Ale jest pewny, że to zjawisko (tzw. hiperandrogenizm) daje wyraźną przewagę na bieżni i narusza zasadę równych szans. Dlatego wymaga od biegaczek hiperandrogenicznych, by obniżyły poziom męskiego hormonu do 5 nanomoli na litr i utrzymały go przez minimum 6 miesięcy.
- Bardzo się cieszę, że sprawa wreszcie poszła naprzód - powiedziała „Super Expressowi” Sofia Ennaoui (23 l.), wicemistrzyni Europy 2018 na 1500 m. - Za Caster Semenyą wstawiały się instytucje w RPA i organizacje praw człowieka. IAAF ma teraz zapewne więcej wiedzy i doświadczenia. Nie potępia jej takiej, jaka jest, ale chce, byśmy rywalizowały uczciwie. A skoro tak, to nasze, wcześniejsze domniemania i protesty okazują się słuszne. Mnie zabrakło w mistrzostwach świata 2017 jednego miejsca do finału na 1500 metrów. Mam nadzieję, że teraz to miejsce się zwolni…
Joanna Jóźwik (28 l.), która w Rio zajęła 5. miejsce w finale na 800 m, wypowiada się oględniej:
- Będę usatysfakcjonowana każdą decyzją sądu. Bo każdy walczy o najlepsze dla siebie. Ja walczę o swoje marzenia i nie przestanę. Nawet, gdyby nadal było tak samo.
Werdykt CAS ma być wydany przed końcem marca.