Janusz Kusociński

i

Autor: NAC

85. rocznica wybuchu II wojny światowej

Gdy rozległy się strzały… Kusociński stanął do walki

2024-09-02 0:03

Od gry w palanta urósł do chwały mistrza olimpijskiego w biegu długodystansowym. Od ogrodnika doszedł do rangi idola i bohatera narodowego. Janusz Kusociński (1907-1940) bohaterem pozostał, gdy wybuchły strzały II wojny światowej. Oddał życie za wolność ojczyzny.

Skromny chłopak z podwarszawskiego Ołtarzewa, syn urzędnika kolejowego, pragnął sportowej kariery. Zaczynał od gry w palanta, potem próbował sił w drużynie piłki nożnej warszawskiego Sarmaty. Bez perspektyw na większe sukcesy. Właściwą drogę odnalazł przez przypadek, gdy poproszono go do występu w niemających pełnego składu sztafetach Sarmaty podczas święta robotniczego. Był najszybszy na swoich zmianach.

ZŁOTO NA SZYI, OGIEŃ W STOPIE

Podjął trening wyczynowy w biegach długich. Pod kierunkiem estońskiego trenera Aleksandra Klumberga pobił dwa rekordy świata, 22 rekordy Polski, został wicemistrzem Europy 1934 na dystansie 5000 metrów, a największym triumfem było zwycięstwo w igrzyskach olimpijskich 1932 w Los Angeles w biegu na 10.000 m.

Do historii przeszło ujawnione po tamtym biegu otarcie stopy, przez co na ostatnich czterech kilometrach „Kusy” biegł z uczuciem ognia w pantoflu. Nie okazał tego fińskim rywalom, Iso-Hollo i Virtanenowi i pewnie minął metę pierwszy. Stan jego stopy nie pozwolił już na start na 5000 m.

ODSTAWIONY OD BIEŻNI

Bardzo forsowny trening interwałowy (sprint i marsz), który Kusociński jeszcze intensyfikował, spowodował przeciążenie mięśni i ścięgien nóg. Przez kilka przedwojennych lat musiał leczyć powtarzające się kontuzje. W latach 1935-36 nie startował w ogóle, w kolejnych dwóch - w sztafetach i biegach okolicznościowych. Zajął się studiami, trenerką, grą w brydża, przyjął funkcję redaktora naczelnego „Kuriera Sportowego”. Igrzyska w Berlinie 1936 oglądał z trybun jako gość honorowy.

Janusz Kusociński

i

Autor: NAC Janusz Kusociński sam wzbogacał swój trening. Trochę przesadnie...

Zdrowie i forma wróciły w roku 1939. Był najlepszy na 1500 i 5000 m w eliminacjach kadry olimpijskiej, zwyciężył w mistrzostwach Polski na 10.000 m. Dwukrotnie pobił rekord kraju na 5000 m, w tym w Helsinkach, gdzie rok później zaplanowane były igrzyska olimpijskie.

KAPRAL OCHOTNIK

Gdy Niemcy napadły na Polskę 1 września 1939 roku, nie został powołany do wojska, bowiem miał kolejny uraz - kolana. Ani myślał jednak pozostać poza szeregami obrońców kraju, chociaż właśnie tego tragicznego dnia przeprowadzał się wraz z matką, siostrą i jej dziećmi z mieszkania na ulicy Złotej na Noakowskiego 16. Jako kapral rezerwy zgłosił się na ochotnika. Został przyjęty 6 września i przydzielony do kompanii karabinów maszynowych w 360. pułku piechoty.

Służbę rozpoczął w okolicach Placu Zawiszy, jako dowódca patrolu. Często zgłaszał się do niego ochotniczo. Nie umiał być biernym. Pierwszą ranę zaliczył po uderzeniu w nocy głową w jakiś element barykady. Pierwsze strzały przyszło mu oddać do… wygłodniałych lwów i tygrysów z jakiegoś cyrku, porzuconych w pociągu towarowym na bocznicy kolejowej. Przy ciągłym ostrzale mogły wydostać się na wolność.

Do czynnej walki wkroczył 12 września, na lotnisku Okęcie. Polski oddział wydzielony nie zdołał odbić z rąk Niemców tego terenu, a opłacił to krwią 280 zabitych i rannych. Sam Kusociński, obsługujący ckm, ułatwił ewakuowanie z pola bitwy rannego dowódcy, ppor. Zbigniewa Radzikowskiego. Zarekwirował bryczkę, którą oficera wywieziono.

19 września znalazł się na ul. Powsińskiej na Sadybie, gdzie polskie oddziały broniły stolicy od południa. Dla jego cekaemu w Forcie Czerniakowskim stworzono specjalną barykadę. Nie złamała go wciąż pogarszająca się sytuacja taktyczna i stały ostrzał z powietrza. Był rekordzistą w zużywaniu amunicji i nie myślał o klęsce.

25 września został lekko ranny, ale pozwolił sobie tylko założyć opatrunek. Jego cekaem wciąż „grzał” i powstrzymywał wroga. Aż do momentu, gdy trafiły go w nogi odłamki artyleryjskiego pocisku. Dał się wziąć na nosze, bo zranione lewe udo i okolice prawego kolana nie pozwalały mu poruszać się o własnych siłach.

Trafił do punktu szpitalnego przy ul. Powsińskiej. Odniesione rany zapewne uchroniły go od zesłania do obozu jenieckiego. W dniu kapitulacji Warszawy, 28 września gen. Juliusz Rómmel przyznał mu Krzyż Walecznych. „Kusy” nigdy się o tym nie dowiedział. Pośmiertnie, w roku 1967 Rada Państwa PRL przyznała mu jeszcze jeden Krzyż Walecznych.

Pokaleczone nogi wymagały zabiegu. Około 20 października operację przeprowadzono w szpitalu wolskim. „Kusy” znów szybko wrócił do formy. Ale sportowa droga była już zamknięta.

Z TACĄ DO GOŚCIA

Wrócił do mieszkania na ulicy Noakowskiego. Już 23 listopada 1939 r. wystąpił w nowej roli: kelnera. Przy ulicy Jasnej 6 otwarto w podziemiu gospodę „Pod Kogutem”, gdzie gościom usługiwali m.in. znakomici tenisiści Jadwiga Jędrzejowska i Ignacy Tłoczyński oraz medaliści olimpijscy w lekkoatletyce Maria Kwaśniewska i Janusz Kusociński. Jedną z promocyjnych zachęt gospody był „wyścig Kusego z tacą do gościa”.

Lokal służył rozmowom o sytuacji politycznej i perspektywom odzyskania niepodległości w miesiącach, gdy nie rozpoczęła się kampania w zachodniej Europie. Przewijały się osoby planujące dostać się przez Węgry do armii polskiej we Francji. Przynoszono tam i czytano podziemną prasę. „Kogut” stał się miejscem patriotycznej działalności konspiracyjnej. Naiwnej, dalekiej od niezbędnej ostrożności.

NIEOSTROŻNY KONSPIRATOR

Kusociński przystąpił w tym okresie do Organizacji Wojskowej „Wilki” przyjmując w niej pseudonim „Prawdzic”. Zdobywał informacje o wojskach Wehrmachtu stacjonujących w Warszawie i okolicach, o magazynach i wytwórniach broni i uzbrojenia. Uzyskał też listę osób ze świata nauki, kultury i polityki, którzy zostali przeznaczeni do aresztowania w ramach akcji AB skierowanej przeciw polskiej inteligencji w Generalnym Gubernatorstwie.

Jadwiga Jędrzejowska tak pisała po latach o nim w autobiografii „Urodziłam się na korcie”:

„Wierzył, że wojna szybko się zakończy, że potęga hitlerowska jest bluffem (…). „Kusy” całą duszą nienawidził hitlerowskich Niemiec, z którymi tak dzielnie walczył w obronie Warszawy. (…) Nie mogło [jednak] pomieścić mu się w głowie, że Niemcy, którzy ubóstwiali sportowców, a nawet jego - inwalidę zaprosili na igrzyska olimpijskie w Berlinie, mogli teraz zrobić jakąś krzywdę popularnemu zawodnikowi. (…) I zapewne dlatego był zbyt mało ostrożny w robocie konspiracyjnej, do której zgłosił się natychmiast (…) i jak się po wojnie okazało - odnosił w niej poważne sukcesy. Niestety, nie zachowywał dostatecznej czujności. A jako mistrz olimpijski był zbyt dobrze znany, aby gestapo nie zwróciło na niego odwagi.”

Zgromadzenie wielu znanych osób ze świata sportu w jednym miejscu spowodowały zainteresowanie lokalem przez okupantów. Do organizacji „Wilki” dostał się agent gestapo Szymon Wiktorowicz i wsypał konspiratorów (za tę i inne zdradzieckie denuncjacje wykonano na nim wyrok AK w roku 1943).

NIEZŁOMNY DO KOŃCA

28 marca 1940 roku mistrz olimpijski został aresztowany w bramie domu na ul. Noakowskiego. Dzień później aresztowano cały personel „Pod Kogutem”. Oni odzyskali wolność po kilku dniach, on nigdy.

Był więziony przez SS i gestapo na Rakowieckiej, w Alei Szucha i na Pawiaku. Był więźniem specjalnym, w pojedynczej celi, skuty kajdanami na dłoniach i nogach. Ponieważ podobno powtarzał tylko w przesłuchaniach „niczego się ode mnie nie dowiecie”, biciem, poniżaniem i torturami Niemcy usiłowali wydobyć od niego informacje o organizacji. Jego siostrzenicy, której pozwolono spojrzeć na niego przez wizjer celi, wydał się starszy niż 70-latek. Nie wydał nikogo. Znalazł się na liście skazanych przez okupanta na śmierć.

Wraz z grupą inteligencji polskiej stał się ofiarą rozstrzelania w Palmirach w Puszczy Kampinoskiej 21 czerwca 1940 r. W tej samej kaźni śmierć ponieśli m.in. olimpijczycy: lekkoatleta Feliks Żuber i kolarz torowy Tomasz Stankiewicz, srebrny medalista z Paryża 1924. Zginął też marszałek Sejmu przedwojennej Polski, Maciej Rataj.

* Wykorzystane w tekście źródła to m.in. „Ostatnie okrążenie „Kusego” Bogdana Tuszyńskiego (1990) i „Panteon polskiego sportu” (2013) - rozdział autorstwa Andrzeja Martynkina

Listen on Spreaker.
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze