„Super Express”: - Nie martwi pana, że oszczep nie doleciał do 90 metrów?
- Bardzo się cieszę z rekordu i nie mam żalu - zapewnia rekordzista Polski. - Rozkręcam się w tym roku ze startu na start. Jeżeli tak będzie dalej, to nie muszę się martwić na przyszłość o 90 metrów. Już podczas przygotowań do sezonu liczyłem się, że taki wynik jak teraz mogę osiągnąć nawet w pierwszym występie. Podczas obozu w Turcji rzucałem ponad 87 metrów, a nigdy dotąd mój oszczep nie latał daleko na treningach.
- Czy rekordowy rzut był najlepszy w pana karierze?
- Puściłem oszczep ładnie, tak żeby leciał swobodnie. Szkoda, że była to czwarta próba, a nie pierwsza, bo na początku konkursu ma się więcej energii. I chyba tej energii w próbie rekordowej było mniej niż niedawno w drużynowych ME (był tam drugi, za Vetterem, z wynikiem 85,12 m).
- Dlaczego aż cztery lata przyszło panu czekać na kolejny rekord kraju?
- Może trening był zbyt mocny i organizm stawał się wyeksploatowany. Od początku kariery ćwiczę pod kierunkiem ojca. Nie zawsze było to łatwe. Kilka lat temu ojciec wyrzucił mnie z grupy szkoleniowej, gdy mieliśmy różnicę zdań na temat powodów mojego przetrenowania. Nie widzieliśmy się dwa miesiące. Ale nigdy nie myślałem, by się rozstać. Uważałem, że to najlepszy trener dla mnie.
- Co się stało, że w tym roku wiedzie się panu tak dobrze?
- Zmieniła się objętość treningów. Wykonuję mniej rzutów w jednej serii, po to, by w konkursie każde „uderzenie” było optymalne. I czuję się zdrowy. Chociaż… w kwietniu pojawiła się woda w kolanie i przez trzy tygodnie trening nie szedł na sto procent. Za to teraz się rozkręcam (śmiech).
- Dalej od pana rzuca tylko Johannes Vetter. Chciałby pan przejąć coś od niego, gdyby to było możliwe?
- Przyrost siły, który jemu przychodzi tak łatwo. To chyba najsilniejszy oszczepnik w historii. Ja nigdy nie zdołam zbudować takiej siły jak on. Genetycznie niemożliwe.
- Od tej chwili będzie pan postrzegany jako kandydat do medalu w Tokio…
- Raczej mnie to nie blokuje. Od dawna widziałem, że nadchodzi taka forma, która pozwoli walczyć tam o medal. Mam w nosie to, czy ktoś po mnie czegoś oczekuje. Chcę robić swoje, w końcu uprawiam sport dla siebie. Wynik zależy ode mnie.
- 65 lat mija odkąd Polska zdobyła medal olimpijski w oszczepie. Czy ta zła passa może wreszcie minąć?
- Byłoby pięknie. Maria Andrejczyk jest pierwsza w tabeli kobiet, a ja drugi wśród mężczyzn. Teraz tylko życzyć nam zdrowia.