- Nie mam tyle, ile wyszło na taksometrze. Mogę zapłacić medalem? - zapytał Paweł tajwańskiego taksówkarza, który podwiózł jego i reportera "SE" na stadion lekkoatletyczny, gdzie odbywała się uniwersjada. Kierowca medalu nie przyjął. - I nie macie o czym pisać - śmiał się Fajdek i przy okazji wyjaśnił, jak to było naprawdę w Pekinie z tym zaginionym medalem mistrza świata w rzucie młotem.
- Sprawa nie była tak interesująca, jak pisały media. Wysiadłem z taksówki i rzuciło się na mnie kilku Chińczyków, aby zrobić sobie ze mną zdjęcia. Zostawiłem rzeczy w taksówce, a ponieważ kierowca nie mógł już dłużej czekać, to menedżer zabrał moje rzeczy. Nie zauważył jednak leżącego na siedzeniu medalu - opowiada trzykrotny mistrz świata.
Wtedy był lekki stres, ale dzisiaj Fajdek żartuje z tamtej historii. - DiCaprio też przecież zapomniał Oscara z balu. Na szczęście w Chinach nic nie ginie, taksówkarz się odnalazł, wrócił do hotelu, gdzie czekała na niego policja. Był mocno zestresowany. Dostał od nas napiwek, ale policja i tak ostro go przepytywała - wspomina Fajdek.
Po tamtej przygodzie Fajdek stał się popularny wśród taksówkarzy, także za granicą. - W Polsce w taksówkach czasem pytają mnie kierowcy, czy mam medal - śmieje się Paweł. - Stałem się popularny także wśród taksówkarzy za granicą. Kiedyś w Afryce czekałem na lotnisku na transport, podjechał kierowca i łamaną angielszczyzną zapytał, czy mam medal, bo inaczej mnie nie zawiezie.
Kończąc tę historię: próba zapłacenia medalem za kurs na Tajwanie była oczywiście żartem Fajdka. Skończyło się na wspólnych zdjęciach i pogawędce z kierowcą. I zapłaconym rachunkiem w wysokości 700 tajwańskich dolarów. "Super Express" może to potwierdzić.
Siódmy złoty medal zakończył starty Polaków na Uniwersjadzie w Tajpej
Rekord! Ministerstwo Sportu przekaże 52 miliony na obiekty lekkoatletyczne
David Torrence nie żyje. Tajemnicza śmierć znanego biegacza i olimpijczyka