Ten postęp to efekt zmiany uchwytu tyczki. Zmiany wymuszonej przez narośl, jaka w ubiegłym roku pojawiła się na jego prawej dłoni.- Utrzymanie tyczki w taki sposób jak do tej pory, czyli pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem, stawało się niemożliwe, bo ból był zbyt duży. Dlatego zacząłem chwytać tyczkę całą dłonią. Chociaż tak naprawdę nie jestem pewny, czy był to problem z dłonią czy z głową. W każdym razie ból minął i zacząłem wyżej skakać - mówi.
Wojciechowski ma 191 cm wzrostu (o 3 cm mniej niż jego wielki rywal Piotr Lisek) i używa tyczki długości 510 cm (o 20 cm krótszej i znacznie bardziej miękkiej niż tyczka Liska). Teoretycznie jest mu trudniej bić rekordy.- A jednak liczę na to, że znów będę numerem jeden w Polsce - podkreśla. - Zrobię wszystko, by to osiągnąć. Na ten rok wyznaczyłem sobie za cel powrót do światowej czołówki. Może nawet uda się pobić rekord Polski. Gdybym skoczył 5,90 albo 6 metrów w mistrzostwach świata w Pekinie, pewnie dałoby to miejsce na podium.
Całemu światu odskoczył na razie Francuz Renaud Lavillenie, który odebrał Siergiejowi Bubce rekord świata wynikiem 6,16 m. - Jestem pełen podziwu dla niego. Inni robią wszystko, aby osiągnąć wysokość, od której on zaczyna swoje skoki w konkursie. Ale może przyjść taki dzień, że się uda się rywalizować z nim jak z równym. Już wielokrotnie śniły mi się skoki na 6 metrów. Ta wysokość jest celem mojej kariery - kończy z przekonaniem Wojciechowski.