Piotr Małachowski i Katarzyna von Engel pobrali się w roku 2020. Spędzili wtedy wakacje na Dominikanie. Spodobało im się na tyle, że w głowie zaczął świtać pomysł o spokojnej codzienności na tej karaibskiej wyspie. A urzeczywistnił się podczas wakacji w tym roku. Wynajęli dom w Bavaro, ok. 200 km od stolicy kraju. Mieszkają w nim od kilku tygodni.
- Potrzebowałem spokoju. Potrzebowałem tez czasu dla rodziny, którego dotąd nie miałem – mówi „Super Expressowi” znakomity dyskobol, który zakończył karierę przed rokiem, a kilku tygodni temu przeszedł na emeryturę wojskową po 18 latach służby. Otrzymuje też „emeryturę”olimpijską jako podwójny srebrny medalista. - Uznaliśmy z żoną, że trzeba coś zmienić w życiu. Znaleźliśmy się w kraju, gdzie zegarek należy wyrzucić w kąt, gdzie nie obowiązuje zasada, że trzeba zdążyć na czas. Panuje hasło „mañana” (aby do jutra – red.). Czasami mnie to denerwuje... (śmiech).
Spokojne życie sprzyja temu, że 9-letni syn Małachowskich, Heniek dopiero uczy się języków hiszpańskiego i angielskiego, w których prowadzone są lekcje w tamtejszej szkole. Polski nauczyciel przychodzi do ich domu, by uczyć całą rodzinę hiszpańskiego. Katarzyna kontynuuje, na razie zdalnie, prowadzenie firmy microbladingu (makijażu permanentnego brwi). W tym miesiącu przyleci jednak do Warszawy, by obsłużyć swoje stałe klientki. On zaś wpadnie tutaj zapewne w styczniu.
Wicemistrz olimpijski, mistrz świata i Europy w rzucie dyskiem na razie zdalnie pomaga firmie Athleteam w organizacji imprez lekkoatletycznych w Polsce. Myślał wprawdzie o podjęciu się pracy trenerskiej, skoro rekord Dominikany w dysku wynosi raptem 58,09 m. Okazało się jednak, ze wyczynowy sport koncentruje się w stolicy kraju, Santo Domingo. A nie po to przeprowadzili się na Karaiby, by trafić ze stolicy do stolicy.
- Odkąd rok temu zakończyłem karierę, nie rzucałem dyskiem i nie chcę tego robić – nie kryje mistrz. - Ani razu nie byłem też w siłowni.
Obecne dochody małżonków wystarczają, by żyć normalnie w Dominikanie.
- Ceny są tutaj dość podobne jak w Polsce. Tylko kosmicznie drogi jest prąd elektryczny, a nie da się tutaj życ bez klimatyzacji czy wentylatora. Dla mnie największym problemem są właśnie upały - wyznaje „Machałek”. - Nie lubię ich. W chwili naszej rozmowy są 34 stopnie, wieczorami spada temperatura raptem do 28 stopni. Już przyzwyczaiłem się do tego, że chodzę stale mokry od potu.
Egzotyczne okoliczności przyrody dały im już też emocje w postaci huraganu.
- W kraju pozrywało dachy domów, pozalewało ulice. Zamykano szkoły - wspomina Piotr. - W naszym domu przez trzy dni nie było bieżącej wody. Unikaliśmy w tym czasie oddalania się od domu, bo podobno można nawet zginąć od uderzenia latającym kokosem.
Jak długo ma trwać dominikański rozdział życia rodziny?
- Nie wiadomo. Przyjedziemy latem na wakacje do Polski i zobaczymy, co będzie dalej. Brakuje mi tutaj Polski. Kocham nasz kraj. Miałem pomysły na przyszłość, choćby przedszkole sportowe w Warszawie. Ale jakoś nie wypaliły. I warto było spróbować czegoś nowego w życiu – kończy podwójny „emeryt”.