Śmierć Kamili Skolimowskiej ciosem dla polskiego sportu
Kamila Skolimowska bardzo szybko wspięła się na sportowy szczyt i w młodym wieku zaczęła zdobywać medale najważniejszych imprez. Jej największym osiągnięciem był niewątpliwie sięgnięcie po złoty medal igrzysk olimpijskich w Sydney w 2000 roku. Na kolejnych igrzyskach nie było już tak dobrze, ale wydawało się, że Skolimowska będzie miała jeszcze kilka szans na zdobywanie wielkich triumfów. Niestety jej życie zostało brutalnie przerwane. 18 lutego 2009 roku podczas zgrupowania polskich lekkoatletów w Portugalii Skolimowska zmarła, a powodem jej śmierci był zator tętnicy płucnej.
Słowa rodziców Skolimowskiej rozrywają serce
W rozmowie z "Faktem" rodzice mistrzyni olimpijskiej wspominają, że w córka w dniu śmierci od rana czuła się źle. - Jeszcze rano z nią rozmawiałam. Mówiła, że nie poszła na trening, bo nie najlepiej się czuła, ale teraz jest już dobrze i zrobi sobie popołudniowy rozruch - powiedziała Teresa Skolimowska. Reanimację mistrzyni zaczęli koledzy z kadry. Potem wezwano karetkę.
- Ale tam kolejny raz straciła przytomność i ratownicy zaczęli reanimację. W szpitalu otworzyła na chwilę oczy, ale już nie wiedziała gdzie jest - zdradziła mama zmarłej lekkoatletki. Pierwsze problemy Skolimowskiej zaczęły się podczas igrzysk w Pekinie, gdy po wyjściu na zewnątrz pojawiały się u niej duszności. Lekarze takie dolegliwości zrzucili na karb smogu i złej jakości powietrza. - Ci lekarze na igrzyskach byli tacy renomowani i co, nie przyszło im do głowy, żeby zrobić badanie krwi? Nasze dziecko mogło i powinno żyć - powiedzieli rodzice Skolimowskiej.