– Jak się odnalazłaś w pandemicznej rzeczywistości?
– Na początku było ciężko jak każdemu, ale ostatnio już doskwierała mi nuda. Cztery miesiące byłam w domu, od lat tyle nie spędziłam w rodzinnych Żorach. Czas umilały mi spacery i zabawy z pieskami. Mam labradora, polskiego gończego i jamnika długowłosego, więc jest co robić.
Michał Haratyk odpalił z armaty. Od początku pandemii nikt nie pchał kulą tak daleko
– Zaczęłaś pierwsze zgrupowanie w Spale i od razu widać uśmiech na twarzy.
– Oj tak! Cieszę się jak dziecko, że mogę tu być. Bardzo czekałam na ten obóz. Pierwszy dzień i... już mam zakwasy. Wiem, że to będzie wspaniały czas. Wreszcie mam motywację i jakiś cel rysuje się w głowie.
– Można mieć cel na sezon bez startów zagranicznych i igrzysk?
– Oczywiście! Nawet trzeba. Chciałabym biegać w okolicy 11.20 s. To będzie dobre przetarcie przed najważniejszym dla mnie przyszłym rokiem. Mam na to tylko cztery starty, bo tak zdecydowałyśmy z trenerką. Zrezygnowałam z zagranicznych mityngów, bo to po prostu nieodpowiedzialne. Mój plan zakłada udział w mistrzostwach Polski, Memoriale Ireny Szewińskiej, Memoriale Kamili Skolimowskiej i Memoriale Kusocińskiego. Mistrzostwa Polski to będzie zdecydowanie najważniejszy start. Liczę na dobry wynik i złoto. Marzę o tym, żeby były to zawody z kibicami na trybunach. Oni zawsze dają mi dużo mocy i wtedy biegam szybciej!
Mistrzyni świata w skoku wzwyż ma dość rosyjskich działaczy
– Mocy, której potrzebujesz, by powalczyć w finale igrzysk?
– Taki jest mój cel i marzenie na 2021 rok. Trochę rozpaczałam z powodu przełożenia igrzysk, ale to przecież niczyja wina. Taki scenariusz napisało nam życie. A ja mam dodatkowy rok, by być jeszcze szybszą.